2 kwietnia 2005 roku o godz. 21.37 zmarł Jan Paweł II. Wtedy obiecywaliśmy sobie: będziemy lepsi, pomożemy potrzebującym, rzucimy nałogi, pojednamy się z osobami, z którymi nie rozmawiamy od lat.Padło też wiele zobowiązań dotyczących uczczenia pamięci papieża w życiu publicznym. Remanent z postanowień po trzech latach nie wypada najgorzej. Jest pół na pół.
Podczas uroczystości pogrzebowych w Watykanie pojednali się Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, którzy nie rozmawiali ze sobą od czasu kampanii prezydenckiej w 1995 roku. Po 10 latach uścisnęli sobie ręce.
– W Watykanie różni mnie naciskali. I pani Suchocka, i pan Mazowiecki. Dopiero jak nacisnął, tak dość ostro arcybiskup Gocłowski, że Ojciec Święty tego by sobie życzył, poddałem się i pojednaliśmy się. To siła Ojca Świętego czyni cuda – mówi Wałęsa.
Trzy miesiące później Kwaśniewscy przyjechali do Gdańska na imieniny Lecha Wałęsy. – Teraz już się nie droczymy, ale różnimy. Bo przecież on jest zadeklarowanym lewicowcem, a ja prawicowcem – tłumaczy Wałęsa. – Spotykamy się rzadko. Gdy Polsce zagrażali Kaczyńscy, to wspólnie wystąpiliśmy na konferencji. Podobnie w sprawie wolności na Kubie. Gdy coś znów będzie zagrażało, to wystąpimy razem, ale poza tym nie, bo się różnimy.
To było jedno z bardziej spektakularnych wydarzeń. „Pojednanie dla papieża” – skandowali na ulicach kibice klubów piłkarskich w Krakowie – Wisły i Cracovii, Warszawie – Legii i Polonii i Łodzi – Widzewa i ŁKS. Zdjęcia obiegły świat, ale pojednanie trwało bardzo krótko. Już kilkanaście dni później doszło do awantury między kibicami Wisły i Cracovii. W ciągu trzech lat było kilka ofiar śmiertelnych zajść między pseudokibicami tych klubów.