W ostatnich dniach w Syrii pokazały się nowoczesne rosyjskie transportery opancerzone i według niektórych danych rozkazy kierowane do ich dowódców miały być wydawane po rosyjsku. Widziano też sześć migów-31 w pobliżu jednego z wojskowych lotnisk niedaleko Damaszku. W rosyjskiej bazie morskiej w Tartusie, w regionie będącym drugim po Damaszku bastionem oporu sił rządowych, trwa wzmożona aktywność wojskowa.
Mowa jest nawet o rychłym przybyciu do Latakii, planowanej nowej bazie rosyjskiej, kontyngentu tysiąca żołnierzy z Rosji. Zainstalowano tam już nowoczesny system kierowania ruchem lotniczym. Do Syrii zmierzają ostatnio często rosyjskie maszyny transportowe. Nie wiadomo dokładnie, co jest na ich pokładach.
Prezydent Władimir Putin oświadczył kilka dni temu, że jest gotów uczestniczyć w koalicji zwalczającej „terroryzm i ekstremizm". Zdania są podzielone co do tego, jak interpretować słowa rosyjskiego przywódcy.
Sekretarz stanu USA John Kerry ostrzegł w sobotniej rozmowie telefonicznej szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, że pomoc dla prezydenta Asada prowadzić może do „konfrontacji" z siłami koalicji walczącej z dżihadystami z Państwa Islamskiego. Chodzi o to, że rosyjska pomoc umożliwi siłom reżimowym walkę z popieranymi przez USA rebeliantami walczącymi zarówno z Asadem, jak i z Państwem Islamskim. Przy tym Waszyngton nie ma pewności, jakie są prawdziwe intencje Moskwy.
– Nie ulega wątpliwości, że poprzez Syrię Rosja wysyła sygnał gotowości do zbliżenia z Zachodem w sprawie Ukrainy – tłumaczy „Rz" Stefan Meister z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). Jego zdaniem Moskwa czyni wszystko, aby w sytuacji spadających cen ropy doprowadzić do osłabienia sankcji gospodarczych z końcem roku, kiedy przyjdzie czas na ocenę realizacji porozumień mińskich.