Z najnowszych komunikatów ukraińskich sił zbrojnych wynika, że obecnie walki trwają w rejonie miejscowości Robotyne, czyli nieco ponad 20 kilometrów w linii prostej na północ od Tokmaku. Nawet jeżeli Ukraińcom uda się przedrzeć się przez pola minowe i rosyjskie fortyfikacje obronne, nie od razu dotrą do ważnego dla obu stron miasta. Muszą osłaniać jednostki szturmowe, by uniknąć okrążenia, zaopatrzyć je w paliwo, amunicje, jedzenie. Zrobić przerwę i dopiero później rozważyć kolejne działania ofensywne. Mało prawdopodobne, by ukraińska armia powtórzyła błąd Rosji, która przez dziesięć miesięcy toczyła walki o niewiele większy Bachmut w obwodzie donieckim.
Ukraińska kontrofensywa: Rosjanie przygotowani do obrony Tokmaku
Szturm Tokmaku byłby ryzykowny dla ukraińskich sił, Rosjanie przez półtora roku okupacji zdążyli dobrze się przygotować do obrony. W mieście pojawia się co raz więcej fortyfikacji obronnych, punktów kontrolnych, zapór przeciwpancernych. Ukraińcom opłacałaby się raczej powtórka z „chersońskiego scenariusza”. Gdyby przy pomocy artylerii odcięli znajdujące się w mieście rosyjskie siły od zaopatrzenia z południa, mogliby zmusić Rosjan do wycofania się. Dokonać tego będzie trudniej niż w Chersoniu, w którym rosyjskie jednostki miały świadomość, że od reszty sił oddziela ich Dniepr. W tym przypadku Ukraińcom mogłyby pomoc kiepskie warunki atmosferyczne, które uniemożliwiałyby dostarczenie tam rosyjskich posiłków drogami polnymi. A to z kolei oznaczałoby, że Kijów musiałby czekać na poprawę pogody, by zmierzyć się z kolejnymi liniami obrony Rosjan.
W Kijowie raportują o kolejnych posunięciach ukraińskiej armii w obwodzie donieckim i Rosjanie wiedzą, że nie mogą osłabić tamtej linii frontu. Muszą uważać i trzymać tam znaczące siły, ale to nie Donieck jest celem ukraińskiej ofensywy na tym etapie wojny. Gdyby Ukraińcom udało opanować okolice Tokmaku, w zasięgu ukraińskiej artylerii znałby się Melitopol, przez który przebiega najważniejszy szlak komunikacyjny łączący okupowany Krym z okupowaną częścią Donbasu i dalej z Rosją. Produkowanych na Zachodzie pocisków dalekiego, o które ciągle walczy Kijów, ukraińska armia nie ma zbyt wiele. Pociski te mają ważniejsze cele leżące w głębi okupowanych terenów niżeli np. przejeżdżająca z Bierdiańska do Melitopola ciężarówka wojskowa. Ale jeżeli sięgnie tam (z Tokmaku do Melitopola około 50 km w linii prostej) artyleria krótkiego zasięgu, pociski które produkowane są nad Dnieprem, rosyjskie siły znajdą się w bardzo trudnej sytuacji. W Kijowie żaden szanujący się ekspert już nie odważy się mówić o perspektywach czasowych kontrofensywy. Zbyt dużo może się zmienić po drodze. Władimir Putin może ogłosić koleją falę mobilizacji i wysłać na Ukrainę np. 150-300 tys. nieprzygotowanych, ale uzbrojonych żołnierzy. A rosyjskie fabryki zbrojeniowe pracujące na trzy zmiany i wyprodukują kolejne tysiąca sztuk amunicji. Rosja ma większe możliwości mobilizacyjne niż Ukraina i znacznie niżej wycenia ludzkie życie. Wojna trwa już już niemal 19 miesięcy. Ukraińcy nie mają złudzeń, nastawiają się na maraton, nie sprint. I liczą, że cały cywilizowany świat będzie razem z nimi biegł do mety.