W środę wieczorem około 6 milionów odbiorców (mieszkań, domów) pozostawało bez prądu. Nietrudno się domyślić, jaka jest skala problemu, gdyż pod jednym adresem może mieszkać kilkuosobowa rodzina. Najgorsza sytuacja jest w stolicy i obwodzie kijowskim, ale też w obwodach czerkaskim, chmielnickim, odeskim i lwowskim.
Ludzie muszą być poinformowani
Prezydent Wołodymyr Zełenski uspokaja, że ekipy pogotowia energetycznego pracują całodobowo i robią wszystko, co mogą. Ale wzywa też odpowiednie służby do usprawnienia komunikacji z pozbawionymi prądu mieszkańcami. – Ważne jest, by ludzie rozumieli, kiedy i jak długo nie będą mieli dostępu do energii elektrycznej. To odpowiedzialność zarówno firm energetycznych, jak i lokalnych władz – stwierdził.
Czytaj więcej
"Rosyjskie wysiłki w rejonie Bachmutu wskazują, że rosyjskie siły nie nauczyły się niczego z poprzednich, okupionych wysokimi stratami działań, skupionych na obiektach o ograniczonym znaczeniu operacyjnym lub strategicznym" - pisze think tank z USA, Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w swoim najnowszym raporcie na temat sytuacji na Ukrainie.
Kryzys już sprowokował pierwsze spięcia pomiędzy administracją prezydenta a samorządowcami, i to w stolicy. Jeszcze 22 listopada Zełenski ogłosił, że w całym kraju przygotowano 4 tys. „punktów niezłomności”. Rozmieszczono je w szkołach, urzędach, a nawet w namiotach. Miejsca te zostały wyposażone w generatory prądu, by każdy mógł tam się ogrzać, napić się herbaty, naładować telefony czy powerbanki. Ale tego samego dnia mieszkańcy stolicy zaczęli narzekać w sieciach społecznościowych, że niektóre punkty znajdują się co prawda na mapie Kijowa, ale nie działają.
– Uchybień z kijowskimi „punktami niezłomności” nikt nikomu nie wybaczy – ostrzegał Zełenski. Tuż po tym szef prezydenckiej frakcji Sługa Narodu Dawid Arachamia wraz z partyjnymi kolegami ruszył w miasto. Z opublikowanych przez nich nagrań wynika, że niektóre punkty nie pracują w niedzielę, a inne zostaną otwarte, gdy nadejdzie „specjalne rozporządzenie”. Własne śledztwo przeprowadziła dziennikarka popularnego portalu Ukraińska Prawda, która również trafiła w stolicy na nieczynne punkty, spod drzwi których odchodzili miejscowi mieszkańcy.