Ukraina: Domy bez prądu, ludzie bez pracy

Ukraińcy nie nadążają z naprawami sieci energetycznej, kraj mierzy się też z bezrobociem i wysoką inflacją.

Publikacja: 02.12.2022 03:00

Po rosyjskich ostrzałach wiele mieszkań w stolicy jest pozbawionych wody, kijowianie muszą po nią ch

Po rosyjskich ostrzałach wiele mieszkań w stolicy jest pozbawionych wody, kijowianie muszą po nią chodzić do specjalnych punktów

Foto: afp

W środę wieczorem około 6 milionów odbiorców (mieszkań, domów) pozostawało bez prądu. Nietrudno się domyślić, jaka jest skala problemu, gdyż pod jednym adresem może mieszkać kilkuosobowa rodzina. Najgorsza sytuacja jest w stolicy i obwodzie kijowskim, ale też w obwodach czerkaskim, chmielnickim, odeskim i lwowskim.

Ludzie muszą być poinformowani

Prezydent Wołodymyr Zełenski uspokaja, że ekipy pogotowia energetycznego pracują całodobowo i robią wszystko, co mogą. Ale wzywa też odpowiednie służby do usprawnienia komunikacji z pozbawionymi prądu mieszkańcami. – Ważne jest, by ludzie rozumieli, kiedy i jak długo nie będą mieli dostępu do energii elektrycznej. To odpowiedzialność zarówno firm energetycznych, jak i lokalnych władz – stwierdził.

Czytaj więcej

Think tank: Rosja, w sześć miesięcy, zbliżyła się do Bachmutu o kilka kilometrów

Kryzys już sprowokował pierwsze spięcia pomiędzy administracją prezydenta a samorządowcami, i to w stolicy. Jeszcze 22 listopada Zełenski ogłosił, że w całym kraju przygotowano 4 tys. „punktów niezłomności”. Rozmieszczono je w szkołach, urzędach, a nawet w namiotach. Miejsca te zostały wyposażone w generatory prądu, by każdy mógł tam się ogrzać, napić się herbaty, naładować telefony czy powerbanki. Ale tego samego dnia mieszkańcy stolicy zaczęli narzekać w sieciach społecznościowych, że niektóre punkty znajdują się co prawda na mapie Kijowa, ale nie działają.

– Uchybień z kijowskimi „punktami niezłomności” nikt nikomu nie wybaczy – ostrzegał Zełenski. Tuż po tym szef prezydenckiej frakcji Sługa Narodu Dawid Arachamia wraz z partyjnymi kolegami ruszył w miasto. Z opublikowanych przez nich nagrań wynika, że niektóre punkty nie pracują w niedzielę, a inne zostaną otwarte, gdy nadejdzie „specjalne rozporządzenie”. Własne śledztwo przeprowadziła dziennikarka popularnego portalu Ukraińska Prawda, która również trafiła w stolicy na nieczynne punkty, spod drzwi których odchodzili miejscowi mieszkańcy.

– Nie chcę, zwłaszcza w obecnej sytuacji, wdawać się w polityczne batalie. To bezsensowne. Mam czym się zająć w mieście – odpierał zarzuty mer Kijowa Witalij Kliczko. Później zapewniał, że wszystkie „punkty niezłomności” już działają.

Czołowy ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko przyznaje, że najgorzej było przez kilka dni po tym, gdy Rosja dokonała 23 listopada zmasowanego ostrzału. – Zabrakło wówczas wody, prądu i ogrzewania. Od tamtej pory w moim bloku wyłączono windę, a mieszkam na 15. piętrze. Radzę sobie, ale rodziny z dziećmi i osoby starsze mają problem – mówi „Rzeczpospolitej” Fesenko.

– Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Na początku odgrzewaliśmy barszcz na świecach, później zaopatrzyliśmy się w turystyczne paliwo w postaci tabletek. Podstawą też są powerbanki. Nie słyszałem na razie, by dochodziło do jakichś protestów czy zamieszek z powodu przerw w dostawach prądu, ale wiem, że Rosja próbuje je sprowokować, zwłaszcza w rosyjskojęzycznych regionach – dodaje.

Miliony bezrobotnych

Ukraiński rząd szacuje, że do końca roku bezrobocie w kraju sięgnie 30 proc. – Wojna niszczy rynek pracy Ukrainy. Działania wojenne trwają tam, gdzie było zatrudnionych 10 mln pracowników. Co najmniej 5 mln ludzi straciło pracę – raportowała niedawno wiceminister gospodarki Tetiana Bereżna.

Jak twierdzi, z tymczasowej ochrony w Polsce skorzystało dotychczas prawie 1,5 mln Ukraińców. Ogółem z powodu działań wojennych kraj opuściło już około 7 mln ludzi. Inflacja zaś już sięga na Ukrainie 26 proc.

– Na pewno ktoś zimą wyjedzie. Ale kto chciał i mógł, ten już wyjechał, jeszcze w marcu. Wtedy rzeczywiście doszło do masowego wyjazdu z kraju, drogi były zablokowane. Dzisiaj tego nie widać. Co prawda ludzie starają się wyjechać z miast na wieś, jeżeli ktoś ma taką możliwość – mówi Fesenko. Przyznaje, że najgorsze zaczęłoby się wtedy, gdyby doszło do długotrwałego braku prądu i wody. Wówczas w blokach piętrowych doszłoby do awarii kanalizacji.

Dotknęło to obecnie Chersoń, opuszczony dwa tygodnie temu przez Rosjan. W mieście, które przed wojną liczyło 280 tys. mieszkańców, pozostało zaledwie 40–50 tys. ludzi. Bez prądu, wody i ogrzewania. Ostatnio miejscowym władzom udało się przywrócić energię elektryczną przynajmniej części z nich. Ale w czwartek prądu znów brakło z powodu kolejnych ostrzałów miasta przez Rosjan.

Konflikty zbrojne
ONZ: Izrael stosuje głód jako broń? To może być zbrodnia wojenna
Konflikty zbrojne
Pieskow o planach zamknięcia Telegrama. Rzecznik Kremla ostrzega twórców komunikatora
Konflikty zbrojne
Rosja uderzy w Litwę z Białorusi? Pojawiają się niepokojące sygnały
Konflikty zbrojne
Władimir Putin mówił o tym czy Rosja mogłaby zaatakować Polskę
rozmowa
Tadżycki opozycjonista: Modlę się, żeby nie było żadnych ataków w Polsce