Pustki w rosyjskich magazynach wojskowych

Eksperci zaczynają podejrzewać, że Moskwie starczy amunicji artyleryjskiej tylko do końca grudnia. Ale i na Ukrainie sytuacja wygląda podobnie.

Publikacja: 22.11.2022 03:00

Pustki w rosyjskich magazynach wojskowych

Foto: AFP

– Rosja użyła (przeciw Ukrainie) ponad 4700 rakiet – mówił Wołodymyr Zełenski uczestnikom konferencji Międzynarodowej Organizacji Frankofonii (krajów posługujących się językiem francuskim). Według ekspertów ukraiński prezydent chyba zaniżył ich ilość. Jeszcze pod koniec października szacowano, że było ich 4,5 tys., a od tego czasu Kreml – poza codziennymi ostrzałami – wykonał dwa zmasowane ataki: 31 października i 15 listopada.

Doprowadziło to do rosnących braków w rosyjskich arsenałach i już odbija się na działaniach wojennych. „Do jednej z rosyjskich rakiet zestrzelonych nad Kijowem przykręcono imitację głowicy atomowej” – informował kilka dni temu ukraiński portal Defence Express. Ale po co? Kijowski inżynier lotnictwa Stanisław Mańkow stwierdził, że w takich rakietach nie da się po prostu zamienić ładunku jądrowego na konwencjonalny, bo ten pierwszy jest lżejszy i ze zrozumiałych względów nie wymaga dokładnego systemu naprowadzania. Stąd głowica makieta. A wystrzeliwanie rakiet z makietami „ma sens tylko w warunkach deficytu prawdziwych pocisków kierowanych”, by zmylić obronę przeciwlotniczą.

Czytaj więcej

Wojna w śniegu i błocie. „Nadchodząca zima nie sprawi, by wojna zamarła”

Bardzo to kosztowne, ale Rosja chyba nie ma wyjścia. Według niezależnego rosyjskiego wydania „The Insider” „prawie wyczerpała zasoby pocisków kierowanych wystrzeliwanych z ziemi”. Zostało już tylko ok. 13 proc. iskanderów z tych, które miała na początku wojny. Rosyjska armia ma jednak jeszcze prawie połowę rakiet odpalanych z okrętów i samolotów. Ale wojskowych przeraża ich jakość. Od 20 do 60 proc. obecnie wystrzeliwanych rakiet albo psuje się na wyrzutniach, albo nie wybucha po doleceniu do celu.

Podobnie sytuacja wygląda z amunicją artyleryjską wszystkich typów. „(Do września) Rosja prawdopodobnie zużyła do 7 mln pocisków, nie licząc zniszczonych przez Ukraińców w przyfrontowych składach” – podlicza „The Insider”. W czasach pokoju nieobłożony sankcjami rosyjski przemysł zbrojeniowy był w stanie wyprodukować do 1,7 mln pocisków. Obecnie znacznie mniej.

Dlatego prawdopodobnie Moskwa stara się kupić amunicję w Korei Północnej. – To jedyne duże źródło amunicji artyleryjskiej starego typu (pasującej do rosyjskich armat – red.) poza Rosją – wyjaśnił Joseph Dempsey z brytyjskiego Internationale Institute for Strategic Studies. Ale jej jakość jest jeszcze gorsza niż rosyjskiej. W 2010 roku Korea Północna ostrzelała południowokoreańską wyspę Yonpyong. Z 300–400 użytych wtedy dział prawdopodobnie tylko 80 trafiło w cel, głównie z powodu złej jakości amunicji.

„Pod koniec roku Moskwa (…) zmuszona będzie znacznie zmniejszyć wykorzystanie artylerii” – sądzą eksperci.

Ale i Kijów może natknąć się na podobny problem i też pod koniec roku, gdyż zaczyna brakować amunicji w magazynach armii amerykańskiej, a nawet niemieckiej. To oznacza, że podarowane Ukrainie natowskie armaty mogą zostać bez pocisków. Jednak ukraiński koncern zbrojeniowy Ukroboronprom poinformował, że udało mu się „zorganizować produkcję amunicji” do postsowieckich armat, które wciąż stanowią większość ukraińskiej artylerii.

– Rosja użyła (przeciw Ukrainie) ponad 4700 rakiet – mówił Wołodymyr Zełenski uczestnikom konferencji Międzynarodowej Organizacji Frankofonii (krajów posługujących się językiem francuskim). Według ekspertów ukraiński prezydent chyba zaniżył ich ilość. Jeszcze pod koniec października szacowano, że było ich 4,5 tys., a od tego czasu Kreml – poza codziennymi ostrzałami – wykonał dwa zmasowane ataki: 31 października i 15 listopada.

Doprowadziło to do rosnących braków w rosyjskich arsenałach i już odbija się na działaniach wojennych. „Do jednej z rosyjskich rakiet zestrzelonych nad Kijowem przykręcono imitację głowicy atomowej” – informował kilka dni temu ukraiński portal Defence Express. Ale po co? Kijowski inżynier lotnictwa Stanisław Mańkow stwierdził, że w takich rakietach nie da się po prostu zamienić ładunku jądrowego na konwencjonalny, bo ten pierwszy jest lżejszy i ze zrozumiałych względów nie wymaga dokładnego systemu naprowadzania. Stąd głowica makieta. A wystrzeliwanie rakiet z makietami „ma sens tylko w warunkach deficytu prawdziwych pocisków kierowanych”, by zmylić obronę przeciwlotniczą.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Kolejna zmiana w wojsku Ukrainy. Zełenski odwołał dowódcę
Konflikty zbrojne
Ukraina zniszczyła na lotnisku pod Moskwą rosyjski śmigłowiec
Konflikty zbrojne
Rosyjscy recydywiści wracają z wojny i zabijają
Konflikty zbrojne
ONZ: Odgruzowanie Strefy Gazy może zająć kilkanaście lat
Strefa Gazy
Nie żyje dziecko, która urodziło się po śmierci matki w izraelskim nalocie