Reklama

Mariupol, miasto, które umiera

W prawie całkowicie zrujnowanym Mariupolu coraz realniejsza jest groźba wybuchu epidemii cholery.

Publikacja: 07.06.2022 19:58

Mariupol, miasto, które umiera

Foto: AFP

– Obserwujemy, jak miasto się (powoli) odgradza. Zaczęły nadchodzić informacje, że Rosjanie w Rostowie przygotowali już oddziały epidemiczne szpitali, gdzie są gotowi przyjmować własnych wojskowych, którzy mogą zachorować. Słowo „cholera” słychać w okupowanym mieście, wśród władz okupacyjnych i ich patronów – opisał sytuację doradca ukraińskiego burmistrza Mariupola Piotr Andriuszczenko.

Pełną kontrolę nad miastem rosyjska armia zdobyła w maju. Wraz z kapitulacją obrońców zakładów Azowstal zakończyły się walki. Ale w niczym nie poprawiło to sytuacji pozostałych na miejscu mieszkańców.

Prawie całe miasto leży w gruzach. Przybyły tam pod koniec maja „prezydent Doniecka” Denis Puszylin zapowiedział, że ruiny będą wyburzane. Część mieszkańców próbowała protestować – cały czas w gruzach znajdowane są ciała ofiar oblężenia. Nie zważając na to, władze okupacyjne zaczęły już wysadzać część zniszczonych budynków w centrum, również po to, by ukryć skalę mordów dokonanych w czasie oblężenia.

Mieszkańców próbowano zatrudniać do uprzątania zwłok, ale zaczęli odmawiać, gdy okazało się, że okupanci nie mają dla nich nawet zwykłych rękawic. Jeszcze w maju trudno było poruszać się po niektórych rejonach Mariupola z powodu smrodu rozkładających się ciał.

– Sytuacja humanitarna jest coraz gorsza. Mieszkańcy dostają wodę pitną raz na dwa dni, cały czas brakuje żywności – mówił Andriuszczenko. W maju oddziały okupacyjne uruchomiły miejski wodociąg, ale natychmiast musiały go zamknąć. Podziurawione od ostrzałów rury z wodą załatano, ale zapomniano o kanalizacji, do której spływa zużyta woda. W ciągu jednego dnia nieczystości zalały ulice miasta.

Reklama
Reklama

Od tego czasu mieszkańcy dostają wodę tylko z beczkowozów. W Mariupolu prawie nie istnieje opieka zdrowotna, warunki, w jakich żyją resztki mieszkańców, są tragiczne.

– Ukraina jest gotowa na ewentualny wybuch epidemii cholery, choć uważamy, że możliwa ona jest tylko na terenach dotkniętych działaniami wojennymi, tam, gdzie są problemy z wodą – mówił pod koniec maja ukraiński wiceminister zdrowia, doktor Ihor Kuzin. Ukraina posiada zapasy szczepionek przeciw cholerze, „takich, jakich używają w krajach afrykańskich”. Poprosiła też o dostawę „pewnej rezerwy” od Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Ta ze swej strony również jest zaniepokojona możliwością wybuchu epidemii.

Część ekspertów uważa jednak, że jeśli do tego dojdzie, choroba może szybko rozprzestrzenić się na pozostałe regiony kraju, a wraz z uchodźcami i poza granice. Kuzin zapewnia, że wszystkie stacje epidemiologiczne zostały postawione w stan gotowości. Ale WHO przypomina, że rosyjska armia dotychczas zaatakowała 290 placówek zdrowia (część z nich całkowicie zniszczyła), zabijając co najmniej 79 osób (głównie personelu medycznego), co powoduje, że całe rejony zostały pozbawione opieki medycznej.

Władze w Kijowie podkreślają, że mają niewiele informacji o sytuacji epidemiologicznej na okupowanych przez Rosjan terenach. Jedyne pochodzą od wywiadu, jak te o tworzeniu specjalnych oddziałów epidemiologicznych w rostowskich szpitalach. Wydaje się jednak, że okupanci przejmują się jedynie losem swoich żołnierzy, a nie ludności miejscowej. Miejsca na oddziałach zakaźnych przeznaczone są wyłącznie dla wojska.

Konflikty zbrojne
Rosja buduje tajemniczą konstrukcję w obwodzie królewieckim
Konflikty zbrojne
Mimo zapowiedzi Siergieja Ławrowa, Wołodymyr Zełenski „gotowy do rozmów o terytoriach”
Konflikty zbrojne
Spotkanie Putin-Zełenski? Trump woli przy tym nie być
Konflikty zbrojne
Klęska głodu w Strefie Gazy pogłębia się. Brakuje mleka dla noworodków
Konflikty zbrojne
Czego zażądał Władimir Putin w Anchorage na Alasce
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama