Reklama

Gimnastyka białoruskiego dyktatora

Reżim z Mińska próbuje wyjść bez szwanku z wojny przeciw Ukrainie, w której współuczestniczy z Rosją.

Publikacja: 11.04.2022 19:11

Rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe Zapad, wrzesień 2021 r.

Rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe Zapad, wrzesień 2021 r.

Foto: AFP

Aleksander Łukaszenko zawita we wtorek do Moskwy, już po raz drugi w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wraz z Władimirem Putinem ma pojechać na Daleki Wschód, gdzie odwiedzą kosmodrom „Wostocznyj” w obwodzie amurskim. Za zamkniętymi drzwiami omówią tam m.in. sytuację w Ukrainie.

Jednym z tematów, jak zdradziła rosyjska rządowa telewizja Rossija 1, ma być udział Mińska w rozmowach pokojowych z Kijowem. Wcześniej Łukaszenko polecił rządowi, a w szczególności MSZ, by nie dopuścił do rozmów „bez udziału Białorusi”. Tuż po tym szef rosyjskiej dyplomacji stwierdził, że Mińsk powinien być jednym z sygnatariuszy ewentualnego międzynarodowego porozumienia w sprawie gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Podpis nieuznawanego Łukaszenki miałby się znaleźć obok podpisów przywódców państw Zachodu.

Wyścig o uznanie

– Łukaszenko próbuje legitymizować swoją władzę, jest nielegalnym dyktatorem nieuznawanym w świecie demokratycznym. Raz mu się to udało w 2015 roku, gdy przywódcy Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji zawarli porozumienia w Mińsku. W 2020 roku powrócił do miażdżenia własnego społeczeństwa i represji, które trwają do dzisiaj – mówi „Rzeczpospolitej” Andrej Sannikau, opozycjonista, były wiceszef białoruskiego MSZ oraz rywal Łukaszenki w wyborach prezydenckich w 2010 roku.

Według niego błędem było to, że ukraińska strona zgodziła się na początku rozmów spotkać się z Rosjanami na terenie Białorusi. – Przecież Unia Europejska traktuje Łukaszenkę jako współuczestnika rosyjskiej agresji na Ukrainę. Udostępnił terytorium Białorusi rosyjskim wojskom. Wykonuje rozkazy Putina – dodaje Sannikau. Jest przekonany, że białoruski dyktator nie wysłał jeszcze do Ukrainy swoich wojsk tylko dlatego, że „nie było rozkazu z Moskwy”.

Białoruska propaganda niemal słowo w słowo powtarza rosyjską. Łukaszenkowskie media wojnę i agresję nazywają „operacją” i rozpowszechniają kremlowskie tezy o „denazyfikacji Ukrainy”. A przedstawiciele reżimu utrzymują, że władzami w Kijowie „steruje Waszyngton”.

Reklama
Reklama

– W jakiej postaci Białoruś miałaby uczestniczyć w tych rozmowach – ofiary, agresora, sił pokojowych, pośrednika? Jaki jest w tym sens, jeżeli władze białoruskie wspierają agresję i udostępniają swoje terytorium do inwazji Rosji na Ukrainę i ataków rakietowo-bombowych rosyjskiego lotnictwa na ukraińskie miasta – komentował ewentualny udział Mińska w rozmowach ambasador Ukrainy na Białorusi Ihor Kizim.

Kiedy rosyjskie bazy pojawią się w Grodnie?

Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę Łukaszenko wraz z Putinem zaczęli tworzyć na Białorusi tak zwane centra szkoleniowo-bojowe. A w poniedziałek białoruski portal belvpo.com (prowadzony przez sympatyzujących z Kremlem byłych wojskowych armii białoruskiej) opublikował artykuł, w którym zasugerowano, że rozmieszczenie rosyjskich baz wojskowych na Białorusi to tylko kwestia czasu. – Rozmieszczenie na terenie Białorusi rosyjskich baz nie jest już „potencjalnie możliwe”, tylko „niezbędne”. Czyli obecność trzech–czterech grup taktycznych sił zbrojnych Rosyjskiej Federacji w zachodniej i północno-zachodniej części Białorusi – czytamy w artykule. Wskazuje on też wroga – NATO. Ten sam tekst został zamieszczony przez rosyjski portal „Wojennoje Obozrenie”, który jeszcze w listopadzie zapowiadał, że rosyjska armia uderzy na Ukrainę z terytorium Krymu na Chersoń oraz z północy – z Białorusi.

Czytaj więcej

Łukaszenko: Białoruś musi być stroną rozmów o pokoju na Ukrainie

– To formalność, bo już cała Białoruś jest rosyjską bazą. Zawsze mówiłem, że Rosjanie mogą tam wejść, gdy tylko zechcą. A dzisiaj Łukaszenko nie ma już żadnego pola manewru – mówi Sannikau.

W Moskwie nie poruszają tematu stałej obecności wojskowej na Białorusi, cała uwaga jest skupiona na wschodzie Ukrainy, gdzie Kijów spodziewa się rosyjskiej ofensywy.

–Ważniejsze jest rozbicie ukraińskiej armii w Donbasie. Większość sił jest przerzucana właśnie tam. Nie ma dzisiaj zagrożenia ze strony Polski dla Białorusi. Łukaszenko wykorzystywał ten temat na wewnętrzne potrzeby, by stłumić opozycję. Białoruś jest naszym sojusznikiem i w przypadku agresji Rosja może odpowiedzieć taktyczną bronią jądrową – mówi „Rzeczpospolitej” Siergiej Markow, rosyjski politolog związany z Kremlem. – Poza tym Łukaszenko chce zachować status półneutralnego kraju – twierdzi. Przekonuje, że głównym tematem rozmów Putina i Łukaszenki będzie gospodarka i przetrwanie w warunkach zachodnich sankcji.

Reklama
Reklama

Białoruski analityk wojskowy Aleksander Alesin uważa jednak, że Łukaszence zależy na nowoczesnej rosyjskiej broni, w tym przeciwlotniczej i rakietowej, ale nie na stałej obecności Rosjan w Grodnie czy Brześciu. – To byłoby możliwe wtedy, gdyby w Polsce pojawiła się broń nuklearna. Wówczas pojawiłaby się tu baza rosyjska i iskandery z głowicami nuklearnymi. W przeciwnym wypadku Łukaszenko nie potrzebuje stałej obecności Rosji, bo wie, że to oznaczałoby częściową utratę suwerenności – mówi „Rzeczpospolitej” Alesin. Twierdzi, że temat rosyjskich baz promują prorosyjscy działacze na Białorusi. – Dzisiaj podnieśli głowę. Poczuli wolność, pojawili się nawet jacyś (rosyjscy) kozacy w Witebsku, a nawet w Grodnie – twierdzi.

Konflikty zbrojne
Amerykańscy oficerowie na Białorusi. Obserwowali ćwiczenia Zapad 2025
Konflikty zbrojne
Starlink poinformowało o awarii. Problem zgłosiło 43 tysiące użytkowników w USA
Konflikty zbrojne
Zapad 2025. Rosjanie wystrzelili pocisk Cyrkon, symulują użycie Iskanderów przeciw Polsce
Konflikty zbrojne
Rumunia poderwała myśliwce F-16. Przechwycono rosyjskiego drona
Konflikty zbrojne
Izrael burzy Gazę. W kilka tygodni 1800 budynków zostało zniszczonych lub uszkodzonych
Reklama
Reklama