Wolontariusze, którzy pracują w centrach recepcyjnych i innych ośrodkach, mówią, że państwo centralizuje pomoc dla uchodźców. Czy wierzy pani w to, że nastąpi profesjonalizacja pomocy humanitarnej czy tylko odebranie środków organizacjom?
Na każdym etapie pomocy musi nastąpić profesjonalizacja. Powinien zostać stworzony system, który będzie koordynował tę pomoc. Wolontariusze, którzy są bezpośrednio zaangażowani w pomoc, chociaż bardzo dobrze potrafią skoordynować działania w swoim mieście, na dworcu czy w punkcie recepcyjnym, nie ogarną całości kraju. Rząd musi w to wejść i szkoda, że robi to tak późno. Szkoda, że dzieje się to w taki sposób jak np. w Poznaniu, gdzie poseł chce zarządzać tym, co oddolnie stworzyli wolontariusze. Rząd musi dysponować strategią i wyznaczać osoby do koordynacji na szczeblu wojewódzkim. To powinny być osoby zaangażowane, które będą miały czas na spełnienie misji. W taki system można włożyć pieniądze, które zostaną przeznaczone dla samorządów, organizacji i władz. Jeżeli rząd zrezygnuje z pomocy wolontariuszy, to będzie to klęska tego programu. Profesjonalizacja jest bardzo ważna, ale ważni są również wolontariusze i ludzie dobrej woli. Urzędnik nie pójdzie do ośrodka dla uchodźców, żeby porozmawiać. Urzędnik może formalnie załatwić sprawę zamieszkania uchodźców ukraińskich, ale nie pomoże odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Czeka nas budowa obozów dla uchodźców?
Nie sądzę, żebyśmy byli zmuszeni do budowy takich obozów. Rząd musi wyasygnować pieniądze, które są w UE, np. w ramach Funduszu Spójności. Są też pieniądze, które zostaną uwolnione ze środków, których Polska nie wykorzystała, tylko trzeba wysłać odpowiednie wnioski. Na razie złożono tylko jeden, dotyczący rolników, ale został on złożony nieprawidłowo. Jak na razie to obywatele utrzymują uchodźców i organizują dla nich pomoc, która jest całkowicie oparta na barkach społeczeństwa. Rząd robi za mało, nie ma na razie żadnych planów czy strategii. Wyobrażam sobie, że można by było postawić kontenery, jak przy powodzi. Nie jest to może najlepsze rozwiązanie, ale jest to lepsze niż mieszkanie w namiocie.
Z czego wynika skrajnie odmienne podejście rządu do uchodźców z granicy białoruskiej i ukraińskiej? To, komu pomożemy, uzależniamy od tego, jaki ma kolor skóry i jakie jest jego pochodzenie?
Trudność polega na tym, że za tę sytuację są tak naprawdę odpowiedzialni ministrowie – Wąsik, Kamiński, a także Straż Graniczna. Oczywiście ludzie, którzy własnymi rękami wyrzucają do lasu kobiety i dzieci, też ponoszą winę, bo mogą odmówić wykonania takiego rozkazu. Została wydana polityczna decyzja, która zakazuje wstępu do strefy zamkniętej, co sprawia, że na jej teren nie mogą wejść aktywiści – penalizuje się pomoc, organizacje i ludzi. Kurdyjska rodzina z dziećmi została złapana już 18 kilometrów za granicą, po czym wyrzucono ją z powrotem do lasu, to kryminał. Tak dzieje się z wieloma osobami. Uchodźcy, którzy próbują teraz przekroczyć granicę, to głównie ci, którzy pozostali w obozowisku w Bruzgach. Teraz Białorusini ich wyrzucają, ponieważ czyszczą ten teren w związku ze swoim zaangażowaniem w wojnę. Ci ludzie nie mogą już pojechać do Mińska, są wypychani na granicę polską. A Polacy wypychają ich z drugiej strony. Ile ludzi jeszcze musi zginąć, żeby to się skończyło? Wystarczy zlikwidować strefę, wpuścić aktywistów i pozwolić uchodźcom na złożenie wniosków o ochronę międzynarodową. Ludzie nie będą musieli marznąć i umierać w lesie.