Były doradca Jelcyna: Putin jest w stanie wcisnąć przycisk nuklearny

Stoimy u progu wojny światowej – mówi Leonid Gozman, rosyjski opozycjonista i były doradca prezydenta Borysa Jelcyna.

Publikacja: 20.03.2022 21:00

Leonid Gozman protestuje w Moskwie przeciwko wojnie

Leonid Gozman protestuje w Moskwie przeciwko wojnie

Foto: archiwum Leonida Gozmana

Jaki stosunek mają Rosjanie do wojny w Ukrainie?

Bardzo różny. Są tacy ludzie jak ja, dla których to koszmar. A są tacy, którzy popierają. Kim są ci ludzie? Jednym imponuje idea podbicia świata, że wszystkich pokonamy. Rysują tę idiotyczną literę „Z” (rosyjscy żołnierze w Ukrainie oznaczają ją swój sprzęt –red.) na swoich samochodach. Tacy ludzie o skrajnych poglądach trafiają się w każdym narodzie. Powinno się ich trzymać w ryzach, ale wydaje mi się, że w Rosji mają dzisiaj swoje pięć minut. Wojnę popiera około 20–25 proc. społeczeństwa. Niestety. Co czwarty jest stanowczo przeciwko wojnie, a reszta się waha, wielu z nich nawet nie wie, co się tak naprawdę dzieje. Myślą, że Amerykanie, Ukraińcy i banderowcy zaatakowali Rosję, a Rosja się broni. Propaganda jest wyjątkowo skuteczna.

Czytaj więcej

Rosjanie szukają swojego Quislinga na Ukrainie. Jedna zbrodnia wojenna za drugą

Ma pan wizję przyszłości Rosji?

Mam bardzo pesymistyczną wizję przyszłości mojego kraju. Tak naprawdę, to dzisiaj stoimy u progu wojny światowej i miejmy nadzieję, że przejdziemy ten okres bez wojny atomowej. Wojna w Ukrainie może doprowadzić do poważnych turbulencji w Rosji. Obawiam się, że my, jako jednolite państwo, możemy tego koszmaru nie przeżyć. Rosja może po prostu zniknąć z areny historycznej. Wielu ludzi w sąsiednich krajach, pewnie również w Polsce, powie „dzięki Bogu”. I to jest zrozumiałe. Nie jestem przekonany jednak, że to właściwa ocena. Nie tylko dlatego, że w Rosji żyją różni ludzie i mam nadzieję, że u was to rozumieją. Ale dlatego, że jeżeli dojdzie do rozpadu Rosji i w jej miejscu zaczną powstawać nowe państwa, prawdopodobnie dojdzie do wybuchu przemocy i strasznych wstrząsów. To byłaby katastrofa, która może pogrzebać nie tylko nas, ale również i naszych sąsiadów.

Czy Władimir Putin może się wycofać z wojny, którą rozpoczął?

Dobrego wyjścia nie ma. Patrząc na to wszystko, mam wrażenie, że kierownictwo Rosji liczyło na szybkie zwycięstwo. Myśleli, że szybko uda się zająć Kijów. Wygląda na to, że to się nie udaje. I podobnie brakuje żołnierzy, bo po co by ściągali ochotników z Bliskiego Wschodu. Zapraszać muzułmanów, by strzelali do prawosławnych Ukraińców to już przesada. A to oznacza, że sytuacja jest trudna. Więc pozostają dwie opcje: eskalacja albo porozumienia. Jeżeli dojdzie do jakiegokolwiek porozumienia ze stroną ukraińską w trakcie negocjacji, nieważne jaka będzie treść, nasza propaganda sprzeda to jako wielki sukces Putina. I niech by tak było, niech ogłoszą sukces, oby przestali bombardować i strzelać.

Przeciętny Rosjanin może w to uwierzy, ale nie elity rosyjskie, które bardzo wiele straciły przez inwazję na Ukrainę. Darują to Putinowi?

To jest sprawa kluczowa. Babci w prowincji można opowiadać o tym, jak wszystkich pokonaliśmy. Ale jeżeli chodzi o generałów, oligarchów, gubernatorów i wielu innych wpływowych ludzi w Rosji, takie coś nie przejdzie. Będą skrajnie niezadowoleni. Nikt nie wie, co w takim przypadku będzie się działo na najwyższym piętrze władzy. Mogą być najróżniejsze scenariusze.

A na zniesienie sankcji Zachodu za rządów Putina raczej nie warto liczyć?

Wydaje się, że po wprowadzeniu tak ostrych sankcji i po tym, jak Senat USA uznał Putina za zbrodniarza wojennego, Zachód wypowiedział mu wojnę i postanowił zniszczyć jego reżim. Na Zachodzie liczą na to, że uda się uniknąć konfrontacji militarnej i ograniczyć się do wojny gospodarczej i finansowej. Okaże się w praniu, bo reżim Putina będzie się bronił. I myślę, że mamy do czynienia z człowiekiem, który jest w stanie wcisnąć przycisk nuklearny.

Czyli staje się problemem nie tylko dla świata, ale i dla własnego otoczenia?

Myślę, że jego autorytet już znacznie zmalał wewnątrz elit rosyjskich. Wydaje mi się, że rozczarował już wielu.

Czytaj więcej

Chiny zawiodły Putina. Pekin nie spieszy na pomoc Moskwie

Ale masowych protestów w Rosji na razie nie widać.

Bo są brutalnie tłumione. Codziennie w Rosji dochodzi od zatrzymania kilku tysięcy osób. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że władze są gotowe do ostrych działań. Mimo to nie wszyscy się boją. Niedawno stałem w Moskwie z plakatem: „Nie dla wojny. Putina do dymisji”. To był mój samotny protest.

Jaki stosunek mają Rosjanie do wojny w Ukrainie?

Bardzo różny. Są tacy ludzie jak ja, dla których to koszmar. A są tacy, którzy popierają. Kim są ci ludzie? Jednym imponuje idea podbicia świata, że wszystkich pokonamy. Rysują tę idiotyczną literę „Z” (rosyjscy żołnierze w Ukrainie oznaczają ją swój sprzęt –red.) na swoich samochodach. Tacy ludzie o skrajnych poglądach trafiają się w każdym narodzie. Powinno się ich trzymać w ryzach, ale wydaje mi się, że w Rosji mają dzisiaj swoje pięć minut. Wojnę popiera około 20–25 proc. społeczeństwa. Niestety. Co czwarty jest stanowczo przeciwko wojnie, a reszta się waha, wielu z nich nawet nie wie, co się tak naprawdę dzieje. Myślą, że Amerykanie, Ukraińcy i banderowcy zaatakowali Rosję, a Rosja się broni. Propaganda jest wyjątkowo skuteczna.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Mobilizacja na Ukrainie. Wojsko czeka na tych, którzy wyjechali za granicę
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowała Rosję rakietami dalekiego zasięgu. USA wysłały je "w tajemnicy"