Donald Tusk spochmurniał w tych dniach niemal jak Jarosław Kaczyński za czasów swego premierostwa. Być może ta nowa marsowa mina jest oznaką pierwszego sukcesu gabinetu Tuska. Stosunkowo twarda polityka wobec celników zaczyna przynosić od dawna oczekiwane – nie tylko przez zdesperowanych kierowców tirów – rezultaty. Celnicy wydają się być bliscy przyjęcia oferty władz.

To porozumienie, jeśli zostanie zawarte, stanie się czytelnym sygnałem dla tych wszystkich grup zawodowych, które nadal – przeważnie ponad miarę – eskalują swe oczekiwania finansowe, a także pozafinansowe. Na domiar złego, zazwyczaj nie oferując podatnikom – a to przecież oni muszą wszystkie te żądania sfinansować – niczego w zamian. Ani wydajniejszej pracy, ani lepszej jakości usług.

Należy sobie życzyć, żeby ten sygnał został przez protestujących lekarzy, pielęgniarki, sędziów, referendarzy, prokuratorów, nauczycieli i kolejarzy właściwie odczytany. I aby twarda polityka rządu – w obronie pieniędzy podatników i dobra wspólnego, jakim jest silne państwo polskie – opłaciła się wszystkim. Także tym, którzy wciąż domagają się wyższych zarobków, ale w efekcie prowadzenia przez rząd twardszej polityki zyskają mniej, niż się spodziewają.

Jeśli mniej uśmiechów oznaczać będzie mniej ustępstw na rzecz tych, którzy żądają zbyt wiele, to z pewnością wyborcy szybko uznają, że z poważną miną Donaldowi Tuskowi bardziej do twarzy niż z uśmiechem od ucha do ucha. A polityki uśmiechów będą oczekiwać raczej od liderów opozycji, więc teraz np. od Jarosława Kaczyńskiego.