Co prawda na razie nikt nie policzył, czy PO złożyła w ostatniej kampanii najwięcej obietnic w historii wyborów po 1989 r. Ale za to dziennikarze “Rz” ustalili, że Sejm tej kadencji, pracujący głównie pod dyktando koalicji PO – PSL, jest zdecydowanie najmniej aktywny z ostatnich. Dla przykładu: w ciągu pierwszych tygodni urzędowania (od początku kadencji do końca jej pierwszego roku kalendarzowego) posłowie Sejmu IV kadencji uchwalili 36 ustaw, V kadencji – 21, a posłowie Sejmu obecnej, VI kadencji – zaledwie siedem. Nawet zważywszy, że ten Sejm ukonstytuował się 5 listopada, a poprzednie dwa – 19 października, trzeba uznać, iż to szczególny przypadek spowolnienia prac.

Przyspieszeniu za to ulega tempo serwowania faktów, które mają odwrócić uwagę opinii publicznej. Po tajnym raporcie Julii Pitery w sprawie CBA, z którego po kilku tygodniach używania go do politycznego show pozostały tylko nieistotne prywatne notatki, przyszedł czas na zniszczonego laptopa Zbigniewa Ziobry. Później pojawił się laptop prokuratora Błacha, który miał wpaść do wody, choć naprawdę wcale nie wpadł. Z kolei szef ABW zdemaskował swego poprzednika, ujawniając, że jadał służbowe posiłki w lepszych fast foodach. Potem przyszła pora na tajne wystąpienie ministra Ćwiąkalskiego, który miał poinformować Sejm o nielegalnych podsłuchach za rządów PiS. Ale nie poinformował, czego dowiodła “Rz”, ujawniając treść wystąpienia. Doczekała się za to z ust posła PO groźby kary. A z kopyta ruszyło śledztwo w sprawie przecieku. I tak w koło Macieju.

Na szczęście coraz trudniej nabrać na to Polaków. Według badań Millward-Brown SMG/KRC dla programu TVP “Forum” połowa ankietowanych uważa, że np. powołanie komisji śledczych ma służyć walce politycznej z PiS i odwróceniu uwagi od problemów rządu, a tylko jedna trzecia – że wyjaśnieniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu państwa.