Pierwszy broni Kościoła przed kolejnym podłym atakiem, jakim jest ujawnienie pedofilskiej afery w diecezji szczecińskiej. Nie tyle broni oskarżonych, ile atakuje oskarżycieli. Metoda przećwiczona już wcześniej przy sprawach arcybiskupów Juliusza Paetza czy Stanisława Wielgusa: po pierwsze duchowny nie może być winny żadnemu złu z definicji, a już biskup po prostu nie może nie być święty. Więc wszelkie zarzuty mogą być tylko oszczerstwami. A po drugie ci, którzy jakiekolwiek zarzuty wysuwają, są jako oszczercy, z definicji ludźmi podłymi, co wystarczy tylko stwierdzić. Dostaje się oczywiście zdrowo ojcu Marcinowi Mogielskiemu i telewizji, i “Rzeczpospolitej”, i Tomaszowi Terlikowskiemu… Kościół znów zagrożony, trzeba dąć w surmy, bić w bębny, zwierać szeregi i zaprzeczać, wszystkiemu zaprzeczać, by na jego świętość nie padł najmniejszy cień.
Tekst drugi szydzi z eurobiurokratów, którzy usiłują przemilczeć, schować pod sukno i zataić informację o finansowych przekrętach, dokonywanych przez posłów do Parlamentu Europejskiego. Szczególnie z wiceprzewodniczącego tego gremium. Człowieka, który objęcie tajemnicą raportu (szokującego podobno) o skali dokonywanych w tej instytucji defraudacji i pomysłowości wykazywanej przez deputowanych w dojeniu europejskich podatników uzasadnia troską o reputację Parlamentu Europejskiego i w ogóle o europejską ideę. Nie brak w tekście przypomnienia o Dekalogu i widać wyraźnie, że w tym wypadku “Nasz Dziennik” doskonale wie, iż nic tak wspomnianej reputacji nie zaszkodzi, jak chronienie czarnych owiec, zamiast ich potępienia.
Jestem pełen podziwu. Nikt tak dobrze jak “Nasz Dziennik” nie oddał jeszcze ducha polskiej debaty publicznej, w całym jej nieskomplikowaniu.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/03/13/zdzblo-i-belka/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]