Jednak dobrze, że rząd nie przedłużał tej dyskusji, skoro nie mogła ona posunąć sprawy do przodu. Nie przyniesie wiele, bo wszyscy uczestnicy i tak z góry wiedzieli, co kto ma do powiedzenia. Projekty ustaw leżały już wcześniej w Sejmie i obrady szczytu tylko opóźniły rozpoczęcie nad nimi prac.
Dobrze, że w końcu parlament może się wziąć do roboty. Nie da się wszystkiego ze wszystkimi uzgodnić. Nie wszyscy mogą być zadowoleni, a rządzić trzeba.
Zmiany w służbie zdrowia, uporządkowanie procesu przekształcania szpitali, zmuszenie ich do bardziej racjonalnego działania, wprowadzanie dodatkowych ubezpieczeń to dobry kierunek reform. Tyle że wszelkie zmiany nie będą miały sensu, jeśli najpierw nie ustalimy, za co państwo ma płacić. A ciągle nie wiemy, co jest w tym mitycznym koszyku gwarantowanych świadczeń i ile on realnie ma kosztować.
Jak mam się zastanowić, czy chcę się dodatkowo ubezpieczyć czy nie, skoro nie wiem, co mi przysługuje za darmo? Jak mamy decydować, ile państwo ma wydać na zdrowie obywateli, jeśli nie będziemy wiedzieć, ile to kosztuje?
Tej gigantycznej pracy nie udało się jeszcze nikomu przeprowadzić do końca. Tym bardziej ludziom, którzy będą podejmować decyzje w sprawie koszyka świadczeń, będą potrzebne rozwaga i odwaga. Rozwaga – bo będą się spotykać z ogromnym naciskiem ze strony różnych grup pacjentów i potężnego biznesu farmaceutycznego. I odwaga – bo jakiekolwiek decyzje by podjęli, i tak zawsze ktoś będzie niezadowolony.