W ostry sposób zaatakował ministra finansów Jacka Rostowskiego za to, że – jak się okazało - ma kredyty hipoteczne w brytyjskich bankach. Ponieważ w swoim oświadczeniu majątkowym Rostowski nie podał nazw banków, w których się zadłużył, szef PiS uznał, że to jest zatajenie i wezwał, by sprawą zajęło się CBA.
Szefa PiS zadziwiła wysokość zadłużenia ministra – ok. 180 tys. funtów brytyjskich czyli ok. 885 tys. złotych. Zapytał publicznie: „z czego pan minister spłaca ten wysoki kredyt?”. Bo przecież i raty, i odsetki muszą być wysokie.
W kraju, w którym miliony ludzi mają kredyty hipoteczne, za które kupili mieszkania czy domy, takie pytanie może wzbudzić tylko pusty śmiech. Prawie 900 tysięcy to oczywiście kredyt wysoki, ale nie nieosiągalny dla dobrze zarabiającego obywatela, o czym wiedzą tysiące tych, którzy starają się, by ich rodzina żyła na swoim.
I tak będąc w opozycji do słabego merytorycznie rządu, politycy PiS tracą kolejną szansę na wykazanie, że są bardziej kompetentni od Platformy. Po wydaniu kilku milionów złotych na kampanię wizerunkową, Jarosław Kaczyński pokazał w praktyce, jak potrafi być oderwany od rzeczywistości.
Do tego szefa PiS prześladuje prawdziwy pech. Bo oto okazało się, że niemal tak duży kredyt jak Jacek Vincent Rostowski ma inny bardzo wysoki urzędnik państwowy. Prezydent Lech Kaczyński ujawnił, że – wraz z członkami swojej rodziny – wziął kredyt w wysokości 330 tysięcy franków szwajcarskich. W przeliczeniu na złote to ok. 874 tys. złotych, czyli niemal tyle samo kredyt ministra finansów.