– Jeszcze jedna rzecz bardzo ważna – zaanonsował Joachim Brudziński swoje kulinarne wystąpienie w "Kropce nad i" – bo od tego wzięło się moje pytanie o jagnięcinę na miodzie lipowym. Sprostowałem, że nie na miodzie lipowym, tylko na trawie żubrowej.
Panie pośle, pomyłka ma oczywiście partyjne źródło. Wiadomo przecież, że miód lipowy (przez bezwzględną opozycję nazywany lipnym) to potrawa właściwa Platformie Obywatelskiej. Natomiast trawa żubrowa to już obszar kuchennej dominacji lewicy, a zwłaszcza Włodzimierza Cimoszewicza. Ale mimo że przyczyny błędu tkwią w polityce, potraw nie należy mylić, bo takich osób do salonu się nie wpuszcza. A Brudziński znów musiał wszystko zrzucić na panującą władzę i tak tłumaczył się Monice Olejnik: – Gdyby pan marszałek Komorowski nie wyłączył mi mikrofonu, to pani redaktor nie miałaby powodu wkładać mnie w buty zakompleksiałego prowincjusza.
Joachim Brudziński, podobnie jak wszyscy inni goście wpływowej dziennikarki, powinien wiedzieć, że właśnie wkładanie butów to jej mocna strona. Poseł PiS mniej zakompleksiony i bardziej kompetentny był w kwestii trunków: – Pan Janusz Palikot odbije się Platformie Obywatelskiej taką czkawką, jaką jemu najprawdopodobniej odbija się po wypiciu taniego wina.
Profesjonaliści wiedzą, że wino odbija się w bramie przed wypiciem, a później człowiek co najwyżej odbija się od ściany.
Długi weekend dobiega końca i ważne, jak się skończy, w jakim stylu pożegnają nas gospodarze. Byle nie tak, jak niektórzy goście programu "Tomasz Lis na żywo": – Drodzy państwo, dajcie mi skończyć – błagał zmęczony prowadzący.