Któż prześladuje ową mniejszość w kitlach? Głównie media i pacjenci. To nie jest żart kabaretowy, ale opis prawdziwych działań części środowiska lekarskiego w Polsce. Lekarze się martwią, że media, nagłaśniając przypadki łapówkarstwa czy błędów medycznych, dorabiają gębę całemu środowisku. Że pacjenci nie tylko brzydko się o lekarzach wyrażają, ale nawet im grożą.
Spróbujmy na chwilę uwierzyć w tę ponurą wizję i spytajmy konsekwentnie: co dalej? Czy rzecznicy będą wnioskować o karanie prasy za krytykowanie pracy lekarzy? A może wystarczy odmowa udzielania pomocy medycznej pacjentom niezadowolonym z terapii? Lub zakaz przyjmowania do szpitali członków rodzin osób, które wcześniej te szpitale krytykowały?
Żarty na bok. To nie pacjenci oczekują od lekarzy łapówek. To nie pacjenci zaszywają lekarzom w brzuchach chusty, gaziki oraz drobne przedmioty z podręcznego instrumentarium operacyjnego. To nie pacjenci odsyłają lekarzy z kwitkiem, gdy skończy im się limit z NFZ albo nie pasuje rejon.
Powie ktoś: to skrajnie niesprawiedliwa ocena – i poniekąd będzie miał rację. Bo nie wszyscy lekarze to łapówkarze, błędy medyczne popełniają pojedyncze osoby, a za chaos w służbie zdrowia odpowiadają bardziej urzędnicy i politycy niż lekarze. Ale tak samo nieuczciwe jest sugerowanie przez izby lekarskie, że pacjent to z natury podejrzane indywiduum prześladujące pomówieniami szlachetnych doktorów, a dziennikarz to szakal czyhający tylko, by rozszarpać niewinną ofiarę.
Rzeczników praw powołuje się zazwyczaj po to, by pomóc tym, którzy są słabi. Którzy nie potrafią się sami bronić. Tym, za którymi nikt się nie ujmie, jeśli nie uczyni tego rzecznik.