TVP czeka na gajowego

Subotnik Ziemkiewicza

Publikacja: 06.03.2010 10:50

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/06/tvp-czeka-na-gajowego/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie „jakie media”. Jeśli prywatne, to będą ścigać się do gustu debila, i to też nie każdego, ale wyłącznie z tzw. targetu, czyli wielkomiejskiego singla przed czterdziestką, wydającego dużo na rozrywki i biorącego dużo kredytów. Jeśli państwowe, czy, jak uparcie chcą się niektórzy oszukiwać, publiczne, to będą na nich się starali położyć łapę politycy – dążąc za wszelką cenę do stanu dla nich idealnego, to znaczy, żeby mogli wydzwaniać do redaktorów programów informacyjnych i instruować ich, jakie to ważkie wydarzenie z udziałem prezesa ma dziś być newsem dnia, i którą z afer odpalonych przez gazety należy podchwycić, a o której głucho milczeć.

To fakt, że partia obecnie rządząca jest od tej drugiej reguły wyjątkiem i bodaj jako pierwsza w krótkich dziejach III RP nie starała się na TVP i Polskim Radiu położyć ręki. Wynika to, jak z sądzę, z innej technologii sprawowania władzy, którą przyjął Tusk, i która jak na razie dobrze się z jego punktu widzenia sprawdza (z punktu widzenia interesu publicznego przeciwnie, ale bliższa koszula ciału) ? technologii rządzenia poprzez swoiste kontrakty z sitwami kontrolującymi rozmaite obszary życia publicznego. Prawo ? sitwie prawniczej, biznes ? sitwie biznesowej, służbę zdrowia ? sitwie ordynatorsko-profesorskiej, naukę ? sitwie zgredowsko-akademickiej, i tak dalej. A media ? sitwie magnatów medialnych. Oczywiście w zamian za złożenie władzy hołdu lennego. W takim układzie media państwowe nie są tak niezbędnym narzędziem rządzenia, jakim były dotąd, Platforma przyjęła więc linię, którą w kuluarowych rozmowach jeden z jej liderów streścił krótko: „zagłodzimy ich”.

Nowość polega więc na tym, że Platforma, jako pierwsza rządząca partia, nie starała się przejąć mediów państwowych, tylko doprowadzić do ich stopniowego zniszczenia, co się w znacznym stopniu udało. Partie opozycyjne miały w tej sytuacji szansę zrobić coś pożytecznego dla wszystkich i nie tylko uratować ich istnienie, ale też zrobić z nich media prawdziwie publiczne.

(„Proszę się wyśmiać, ja poczekam” ? jak śpiewał Jacek Nieżychowski. Już można dalej?).

Owszem, pożytecznego ? powtórzę na użytek tych czytelników, z którymi znamy się od bardzo dawna. Idea publicznych mediów to jedna z takich spraw, jak, na przykład, legalizacja związków homoseksualnych, co do których od czasów UPR-owskiej ortodoksji zmieniłem zdanie. Może zreedukowali mnie zblatowani z władzą i establishmentem magnaci medialni i nadredaktorzy? Fakt, że od paru lat jestem w prorządowych mediach komercyjnych na czarnej liście. Nie żalę się tu ani nie chwalę, podaję tylko przykład ? sprzedaję po kilkadziesiąt tysięcy książek, na moim blogu administrator doliczył się ostatnio prawie dwóch milionów wejść, program, który prowadzę w TVP Info w niedzielne poranki regularnie ogląda około pół miliona widzów, co o tej porze stanowi około 8 proc. tzw. udziałów. Są podstawy uważać, że moje zdanie kogoś interesuje, a nazwisko jest w stanie kogoś przyciągnąć. Mimo to taki na przykład TVN-24, którego pracownicy podskakują jak przysłowiowe nożyce na stole, gdy się stwierdzi oczywisty fakt, iż robią telewizję protuskową, przez ostatnie trzy lata zaprosił mnie… hm, dwa razy, po czym za każdym razem, po jakiejś godzinie, szalenie speszona osoba zapraszająca dzwoniła bełkocząc coś, że sorry, zmieniła się, eee… ogólna koncepcja programu, i w ogóle odwołujemy wszystkich gości, bo zapraszamy, eee… zupełnie innych, tak że rozumie pan… Dziwnym trafem zaczęło się tak, gdy napisałem parę oczywistych słów o sławetnym dilu z warszawskim stadionem Legii w tle.

Myślę, że w takiej sytuacji jest wielu publicystów, którzy nie chcieli opowiedzieć się, jak nakazuje dziennikarska etyka III RP, po stronie tych, którzy się załapali, przeciwko oszołomom, mącącym sielankę „największego historycznego sukcesu w dziejach Polaków”. I ja, i oni wszyscy chcielibyśmy, żeby politycy nie mieli żadnego wpływu na media. Ale żyjemy w kraju, w którym wszystkie media są z nadania władzy, w którym to, komu wolno wydawać gazetę, a komu mieć prywatne radio albo telewizję zadecydowało się w jakichś szemranych, nie do końca nawet przejrzystych gremiach pochodzących z magdalenkowej nominacji, i trudno nie zdawać sobie sprawy, że gdyby ten polityczny układ w pewnej chwili się nie rozszczelnił, to byśmy mogli sobie mazać farbą po murach, względnie, od niedawna, blogować w internecie. Takie są fakty, że tylko pojawienie się znaczącej politycznie opozycji antyokrągłostołowej umożliwiło wejście do głównego nurtu publicznej debaty dziennikarzom spoza kręgu wychowanków i akolitów sekty z Czerskiej.

Tylko, niestety, szybko się okazało ? właściwie ostatnim przekonującym dowodem było tu odwołanie z TVP Wildsteina ? że i ta opozycja ma do mediów podejście takie samo, jak miała „władza ludowa” i ci, co się z nią zblatowali przy wiadomym meblu. To smutne, ale to jeszcze nie tragedia. Przywykłem, i koledzy zapewne też, że dziennikarz zawsze gra w taką grę – dotrzeć do ludzi z tym, co im chce powiedzieć, czasem kosztem tego, że nie powie wszystkiego co chce, ale nigdy nie powie tego, czego nie chce. Przywykłem też, że, wbrew stereotypowi, dziennikarz o przekonaniach konserwatywnych zawsze był w III RP większym wrogiem dla polityków zwanych „prawicowymi”, niż dla udecji czy postkomunistów – bo wedle myślenia polityka prawicy, na to, co o nim pisze „Nie” albo „Wyborcza”, może machnąć ręką, a dziennikarz zwracający się do prawicowego wyborcy może pomóc jego prawicowemu konkurentowi, więc takiego właśnie trzeba mieć pod kontrolą albo zniszczyć. Takie jest życie w PRL-bis, i można sobie z tym radzić. Smutne, ale jeszcze nie tragedia.

Tragedia to to, że „człowiek, który ukradł Polsce prawicę” (uważny czytelnik wie, kogo tak nazywam) zabrnął jak zwykle w swoje genialne strategie, które, wbrew życzliwemu dla niego stereotypowi, zwykle nie są żadnymi strategiami, tylko skutkiem emocji, by nie rzec wręcz histerii. PiS mógł się bez trudu dogadać z Farfałem, miał z jego strony całkiem sensowne propozycje (i chyba tego właśnie bał się salon, rozpętując taką histerię). Ale potraktował go jak szczeniaka, który ukradł Braciom ukochaną zabawkę. A poza tym, czy to się prezes PiS brzydził „byłym neonazistą” (PO się nie brzydziło, tak jak nie brzydzi się przyjmować wszechpolskich pogromców „parad równości”, gdy mu to daje władzę w województwie), czy psychologicznie nie był zdolny do przyznania Giertychowi podmiotowości politycznej… Dość, że wolał się ułożyć z SLD.

Od razu, wiedząc, kogo ze swej strony wyznaczył PiS do zawierania tego układu, można było być pewnym, że Kwiatkowski z Czarzastym zjedzą takich „partnerów” na przystawkę nawet nie popijając. No i proszę. Już się okazało, że zamiast z Giertychem, zawarł Kaczyński koalicję („nie ma żadnej medialnej koalicji”, powtarzają wszyscy działacze SLD i PiS ? proszę się wyśmiać, ja poczekam…) ? Owoż, zawarł koalicję wcale nie z SLD, ale wprost z PZPR, a wręcz z SB, które na Woronicza przetrwały ostatnie dwadzieścia lat w znakomitym stanie.

Konkrety? A proszę ? pisałem o nowym szefie „Panoramy”, Jacku Skorusie, który w stanie wojennym, co przypadkiem przypomniał film Macieja Gawlikowskiego o KPN, robił arcypodłe, esbeckie programy „Z archiwum »Solidarności«”. Parę dni minęło, i nasza wiedza wzbogaciła się o to, że redaktor Skorus był nie tylko jawnym, i Tajnym Współpracownikiem SB o kryptonimie „Zbigniew”, pozyskanym w roku 1982 „na zasadzie dobrowolności”. Proszę, proszę! Oczywiście, jak się domyślam, TW „Zbigniew” „nikogo nie skrzywdził”, ale i tak, to już prawie Autorytet Moralny!

No, gdy nawet nie szefem, ale komentatorem czegokolwiek zostaje dziennikarz oskarżany o zbrodnię własnego zdania (w języku establishmentu „pisowiec”), to zaraz burzą się związki zawodowe, a „Wyborcza” biegnie im w sukurs. Kreatura, która w takich np. Niemczech miałaby od dwudziestu lat absolutny zakaz pracy w zawodzie dziennikarza, nikomu zaś nie przeszkadza. Ale dlaczego nie przeszkadza nawet ludziom Kaczyńskiego, którzy, jednocześnie, milcząco zaaprobowali usunięcie ze stanowiska Anity Gargas za emisję filmu o Jaruzelskim, i szlaban na filmy dokumentalne o łajdactwach PZPR, SB i ich dysponentów?

No cóż, brzydziło się „byłym neonazistą”, teraz trzeba się kolegować z esbeckimi kapusiami, i to wcale niekoniecznie byłymi. Wiem, że delegaci PiS będą dziś zajęci ważkimi sprawami – jako to, którą z pań wysunąć teraz do kamer, i w ogóle jaki zrobić „nowy imidż”. Ale może niech się w wolnej chwili zastanowią przez moment, gdzie się podziały ich twarze.

Wstyd tym większy, że to wszystko dokładnie po nic. Bo i tak niebawem, może jeszcze w marcu, minister skarbu wprowadzi do TVP swojego komisarza ? strategia „głodzenia” dała wszak znakomity wynik i sytuacja finansowa spółki w pełni to usprawiedliwi. Jak w starym dowcipie o partyzantach, przyjdzie gajowy i wyrzuci z lasu… I telewizja państwowa dołączy do radosnego chóru stacji prywatnych, przekonujących na każdym kroku, że jest świetnie i coraz lepiej. W państwowej będzie „poważna”, misyjna publicystyka, z pluralizmem poglądów jak w piątkowym poranku TOK FM. W komercyjnej, która wszelkiej publicystyki ostatecznie się już wyzbywa, jako dla targetowego debila zbyt trudnej, ciężar debaty publicznej i politycznej biorą zaś na siebie Wojewódzki i Majewski. Skądinąd, jak wynikło z badań, obok Owsiaka największe autorytety dla polskiej młodzieży.

Czasem się zresztą zastanawiam, czy może Polactwo, które przez dwie dekady nie potrafiło wyłonić żadnych poważnych państwowych czy intelektualnych elit, ani przyzwoitej władzy, ani sensownej opozycji, nie zasługuje po prostu na nic lepszego.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka