Kolejne wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, w ostatnią sobotę na konwencji we Wrocławiu, są twarde, ale spokojne. Trudno z nich wybrać jedno, dwa kontrowersyjne zdania, nad którymi potem pastwiliby się politycy PO, a media elektroniczne powtarzały do znudzenia w formie prześmiewczych dżingli.
Kaczyński zbyt często brał na siebie rolę najbardziej zadziornego polityka własnej partii. Tym razem tego nie robi. Prawie nie krzyczy. To problem dla twórców kampanii PO. Muszą znaleźć coś, co szczególnie wystraszy chwiejnych wyborców, jak w 2007 roku. Coś, co zachęci ich, aby w ogóle poszli do urn. Na razie o takie bodźce nie jest łatwo. Stąd narastająca nerwowość po tamtej stronie. Rolę zastępczych tematów gra a to ultymatywne żądanie prowadzenia debat, a to wpadki pisowskich harcowników, jak słowa rzecznika Adama Hofmana o "chłopach". Każda ostrzejsza wypowiedź Kaczyńskiego o rządzie jest traktowana jak nietakt. Wszyscy jednak czują, że ten chór oburzenia jest jakiś wymęczony, a przykłady potknięć – wyolbrzymione, podgrzewane na siłę. Jeśli PiS, a przede wszystkim jego lider utrzyma się w tej roli, może nie wygra (chyba nie gra o zwycięstwo), ale uczyni przewagę Platformy niewielką, problematyczną.
Było raczej jasne, że o ile część rozgorączkowanych zwolenników Kaczyńskiego nigdy nie pojmie, że takie są żelazne prawa polityki, o tyle on sam pójdzie tą drogą. Jak przystało na polityka. Czy może zostać z tego kierunku wytrącony? Naturalnie, tak. Może wrócić do starych nawyków i może też zostać na różne sposoby sprowokowany. Bo możliwości jego medialnych wrogów są olbrzymie.
Mowa o opakowaniu, a nie o treści kampanii, ale przy takiej dysproporcji sił między rządzącymi a opozycją trudno odróżnić jedno od drugiego. Dziś już widać gołym okiem słabości PiS, zwłaszcza w dziedzinie tematyki gospodarczej, ale i jego atuty – z lepszego niż przed czterema laty składu poselskich list wyłania się zarys precyzyjniejszego programu w wielu dziedzinach. Ale trzeba sobie szczerze powiedzieć: ostateczny efekt mniej będzie zależał od tego. Bardziej zaś od mocnych nerwów w końcówce. Kto dobrze życzy opcji narodowo-konserwatywnej w Polsce, powinien się modlić o spokojną kampanię.