Tak samo będzie z obecnym konfliktem między PiS a Radiem Maryja. A może ściślej: między Jarosławem Kaczyńskim a ojcem Tadeuszem Rydzykiem. Ktoś przegrać musi.

O co tu chodzi? Odpowiedź jest prosta: o głosy przed zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami do europarlamentu. Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że za ojcem Rydzykiem stoi co najmniej milion wiernych słuchaczy, którzy są gotowi pójść w ogień za charyzmatycznym dyrektorem. Dlatego lider PiS, chcąc nie chcąc, będzie zabiegał o jego poparcie. A redemptorysta z Torunia wie, że ma w ręku potężny atut. Dlatego usiłuje prowadzić z Kaczyńskim wyrafinowaną grę. Ma też straszak. Jest nim Zbigniew Ziobro, któremu poparcie toruńskiej rozgłośni jest potrzebne do politycznego trwania.

Jak poukładać te puzzle? Nie od dziś wiadomo, że ojciec Tadeusz ma olbrzymie ambicje polityczne. Gdyby duchowni – jak kiedyś – mogli zasiadać w parlamencie, ojciec Rydzyk już dawno by tam był. Ale nie wolno. Dlatego od lat usiłuje wpływać na politykę innymi sposobami. I to skutecznie. Dość wspomnieć, że w wyborach do europarlamentu w 2004 roku drugie miejsce zajęła LPR, która wówczas miała poparcie z Torunia.

Teraz idzie o powtórzenie tamtego sukcesu. Tyle że LPR ma zastąpić PiS lub Solidarna Polska. Jeśli Jarosław Kaczyński na listach nie umieści polityków blisko związanych z Toruniem, zrobi to Zbigniew Ziobro, i to on dostanie wielkie medialne wsparcie. Ale liderowi PiS zależy na tym, by pozbyć się konkurencji na prawicy. Wygląda zatem na to, że dogada się z redemptorystą. Nie wiadomo tylko, ile będzie go to kosztowało.

Ta potyczka odbije się jednak rykoszetem na i tak mocno nadszarpniętym wizerunku Kościoła w Polsce. Ale na to ojciec Tadeusz już dawno przestał zwracać uwagę.