Po pierwsze dlatego, że to partia, która z wolna traci polityczną witalność. Powiedział o tym głośno Grzegorz Schetyna krytykując brak „woli walki" w PO. Wygrana utwierdzi przekonanie platformersów, że są „the best" , a Donald i tak wszystko załatwi.
Porażka byłaby dzwonkiem alarmowym, sygnałem do pobudki, mogłaby ożywić wolno płynącą platformerską krew. Zwycięstwo może pogrążyć ich w półśnie, który zaprowadzi do nikąd. Inna jest sytuacja Prawa i Sprawiedliwości. Kaczyński niemal wygrał, co świadczy o skuteczności jego kampanii. Okazało się, że zdystansowanie się do Rydzyka, zamknięcie w lochu Macierewicza, wygaszenie wątków smoleńskich jednak działa. Co prawda nie rozniesiono PSL, ale pogrążono Ziobrę i Gowina. To ich zmusi do redefinicji stosunku do PiS, a może nawet skłoni do efektownej Canossy. Jeśli do niej dojdzie, przewaga PiS zasilonego ludźmi i strukturami Ziobry i Gowina może stać się faktem. Wtedy sukces w wyborach samorządowych będzie murowany. Chyba, że znów przyjdą błędy.
Sprawa sukcesu PiS jest więc otwarta. A tym, którzy próbowali mnie zachlastać na śmierć za mój wczorajszy test, w którym rzekomo pomyliłem się co do faktów zalecam to samo: poczekajcie do oficjalnych wyników!!!