Kibicujemy producentom, którzy wierzą, że nasz rynek jest na tyle dojrzały, iż warto inwestować w prestiż, zaufanie i jakość, czyli w te wartości, które składają się na pojęcie „dobra marka".
To niestety nie jest tak oczywiste. Ciągle zbyt wiele polskich firm nie przywiązuje wagi do posiadanych brandów. Konkurują między sobą przede wszystkim ceną, nawet kosztem jakości, zapominając, że to krótkoterminowa strategia, którą może podważyć wejście jeszcze tańszego rywala.
Mimo tych powszechnych niedobrych praktyk polskie marki poprawiają swoją pozycję. Rośnie ich wartości i moc. W tym roku wzrost ten był najwyższy w ostatnich latach – 6,7 proc., a w czołówce naszego rankingu i w bankach ta dynamika była jeszcze wyższa. To wskazuje, że im większa firma, tym bardziej docenia korzyści z posiadania dobrych marek, no i ma więcej możliwości, by inwestować w ich rozwój.
W mniejszych firmach ciągle są z tym kłopoty, choć rozwój nowych technologii sprawił, że markę można promować dziś mniejszym kosztem niż kiedyś. Zdaje się jednak, że nasi producenci często nawet nie znają wartości towarów czy usług sprzedawanych pod marką. Takie dane dostarczyła nam mniej niż co czwarta proszona o to firma. Przy czym w gronie 50 najcenniejszych brandów otrzymaliśmy te informacje z 14 firm, podczas gdy w piątej pięćdziesiątce już tylko z dziesięciu. Tworząc zeszłoroczny ranking, dysponowaliśmy danymi o co piątej ocenianej marce. Sytuacja się więc poprawia, ale bardzo powoli.
Mimo to w redakcji „Rzeczpospolitej" wierzymy, że nasza praca ma sens. Że kosztowne badania marek, które co roku sporządzamy na potrzeby rankingu, zwrócą się nam wszystkim. Normalny kraj o rozwiniętej gospodarce rynkowej musi mieć własne, silne marki. Inaczej będziemy skazani na najmniej opłacalny eksport bezmarkowych produktów, a na naszym rynku najwięcej będą zarabiać zagraniczni producenci.