Chyba trochę za bardzo spowszedniała nam wojna, która toczy się za naszą granicą. Chyba trochę za bardzo przyzwyczailiśmy się do tego, że u swoich granic mamy dwa państwa, dla których jesteśmy nie rywalem czy przeciwnikiem, ale wrogiem – i które nie zawahają się wykorzystać naszej słabości, by zagrozić egzystencjalnym interesom naszego państwa. Chyba zbyt lekko podchodzimy do tego, że powojenny ład drży w posadach, a my, być może, jesteśmy w samym centrum wydarzeń, które doprowadzą do wyłonienia się zupełnie nowego świata. I dziś nie jest wcale przesądzone, czy nie będzie to świat znacznie gorszy od współczesnego.