Gdyby prezydent Andrzej Duda stanął przed mikrofonem i oświadczył, że promienny uśmiech zawdzięcza stosowaniu pasty do zębów firmy X – odczulibyśmy pewien dysonans, choć przecież prezydent mógłby tłumaczyć, że działa pro bono, bo dba o zęby obywateli. Podobnie byłoby, gdyby prezydent powiedział, że wakacje nad polskim morzem najlepiej spędzać w hotelu Y – uznalibyśmy, że coś jest tu nie tak, choć przecież mogłoby mu po prostu zależeć na tym, by rodacy wypoczęli. Instynktownie jednak czujemy, że taka, szczera nawet, troska jest naruszeniem pewnych niepisanych zasad, choć konstytucja nie wymienia enumeratywnie rzeczy, których prezydentowi mówić nie wypada.