Pozornie prezes PiS lekceważy prace posłów i nie przywiązuje większego znaczenia do przesłuchania przed sejmową komisją ds. Pegasusa. „Sens istnienia tej komisji jest wyłącznie propagandowy” – twierdzi. „To próba wpisania się w urojoną rzeczywistość, którą tworzyły media” – dodaje. W całej sprawie chodzi o „urojoną rzeczywistość dyktatury, nadużyć, inwigilacji”. Oraz: „To są bzdury, ale jednocześnie to jest takie sądzenie po sobie, jeżeli chodzi o postawę Platformy Obywatelskiej, bo za rządów PO bywało różnie”.
Czytaj więcej
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że stawi się przed komisję śledczą do spraw inwigilacji Pegasusem. - Obawiam się, że tam będzie wiele pytań, na które ja nie jestem w stanie odpowiedzieć - powiedział.
Pozornie mamy tu też, jak na tacy, całego Jarosława Kaczyńskiego. Sprawę ewidentnego nadużycia władzy uznaje za niebyłą. A jej nagłośnienie za złośliwy wymysł dziennikarzy. A jeśli już ktoś jest winny, to przecież nie najuczciwsza partia na świecie, czyli PiS, tylko wredna Platforma Obywatelska, za której rządów „bywało różnie”.
Jaką taktykę przed komisją ds. Pegasusa zastosuje Jarosław Kaczyński
A on sam? Zapewne nie ma nic do powiedzenia, o niczym nie słyszał, nic nie pamięta. To lekceważenie – nie wypada mieć co do tego wątpliwości – jest jednak udawane. Na Nowogrodzkiej trwają nerwowe przygotowania. Niektórym trzęsą się ręce, innym składają do braw. Jedni wierzą, że prezes jak zwykle sobie poradzi. Drudzy mają nadzieję, że wreszcie się potknie.