Problemem jest ponoć to, że choć pomysł z zasady urąga logice, to mariaż Lotu z Intercity, w związku z koordynacją siatki pasażerskich połączeń krajowych dałby się jeszcze jakoś obronić. Niestety Intercity również nie ma pieniędzy i zamiast dwóch mniejszych potencjalnych bankrutów mielibyśmy jednego większego. Kasę ma natomiast Cargo, ale samo potrzebuje pieniędzy na inwestycje, więc pompowanie gotówki do nienasyconej i zdemoralizowanej spółki lotniczej oznaczałoby nic innego, jak tylko osłabienie w miarę dobrze radzącego sobie przedsiębiorstwa. Naiwne byłoby pytanie skąd ta obsesja łączenia firm.
Chodzi oczywiście o próbę ogrania Brukseli. Skoro pomoc publiczna na dalszą metę jest zakazana, to trzeba połączyć zdrową firmę (mającą kasę) z chorą (nie mającą kasy) i czekać co z tego wyniknie. Niestety kupuje się tylko czas, a doświadczenia z dziedziny epidemiologii podpowiadają, że to najlepszy sposób na prowokowanie epidemii. Kontakt chorego ze zdrowym nieodmiennie powoduje zakażenie.
Wybijmy sobie więc z głowy na zawsze post-tuskowe pomysły na łączenie nierentownych kopalń ze zdrowymi spółkami energetycznymi, PGNiG z Azotami, Orlenu z Lotosem, czy Lotu z kolejami państwowymi. Inaczej stworzymy paranoiczne państwowe czebole bez biznesowego celu i struktur, które zawalą się pod ciężarem chaosu i wewnętrznej roszczeniowości. Bo przecież to co w tym pomyśle najbardziej pociągające i najsensowniejsze, a więc zapakowanie górniczych związkowców w pociągi i samoloty, oraz wywiezienie w cholerę wydaje się mało możliwe.
Trzeba by do tego premiera Korwina, a tej perspektywy pewnie (niestety) nie dożyję.