Bogusław Chrabota: Drony nad Kremlem muszą czemuś służyć

Czy za dronami kryje się ręka Kremla? To rzecz jasna tylko jedna z hipotez, nie mniej dla zwykłych Rosjan niezwykle wiarygodna

Publikacja: 05.05.2023 03:00

Eksperci nie wykluczają, że akcję z dronami nad Kremlem (na zdjęciu) uknuły rosyjskie służby

Eksperci nie wykluczają, że akcję z dronami nad Kremlem (na zdjęciu) uknuły rosyjskie służby

Foto: EPA/YURI KOCHETKOV

O tym, że atak dronów na Kreml był próbą dokonaniu zamachu na Władimira Putina przekonują ci sami ludzie, którzy publicznie twierdzą, że „specjalna operacja wojskowa” jest obroną ojczyzny, w Kijowie rządzi wroga narodowi szajka nazistów, Polska planuje rozbiór Ukrainy, a pomordowani w Buczy to reżyserowany przez Zełenskiego spektakl. Innymi słowy Moskwa tak głęboko zabrnęła w kłamstwa na temat wojny, że cokolwiek propagandziści Kremla nie rozgłoszą, i tak nikt im nie uwierzy.

Eksperci od Rosji świetnie wiedzą, że to nic nowego. Dla założonego w jakimś tajnym sztabie efektu rosyjskie służby specjalne są w stanie dokonywać zbrodni na własnym narodzie. Za takie uważa się wysadzenie jesienią 1999 roku bloków mieszkalnych w Moskwie i na południu kraju, co spowodowało śmierć setek niewinnych ludzi. Otruty później przez FSB były agent Aleksander Litwinienko przekonywał, że była to zaplanowana z zimną krwią prowokacja, której celem była destabilizacja nastrojów w Rosji, obarczenie winą Czeczenów i przejęcie władzy przez służby. Tak też się stało. Bezpośrednim beneficjentem politycznym histerii stał się wybrany w maju 2000 r. na prezydenta Władimir Władimirowicz, a „odpowiedzialną” za zamachy Czeczenię utopiono we krwi.

Czytaj więcej

„Czarny łabędź” nad Kremlem i widmo wielkiej wojny

Obrońcy Putina natychmiast odpowiedzą, że to teorie spiskowe i oskarżyciele FSB na nic nie mają dowodów. To prawda, dokumentacja tamtych zbrodni leży pewnie głęboko schowana w sejfach, ale prócz rządowych kanałów komunikowania jest w Rosji jeszcze coś, czego w krajach demokratycznych niemal się nie spotyka. To powtarzana po cichu przez miliony, stojącą w naturalnej opozycji do oficjalnej linii „prawda ludowa” i powszechne przekonanie o podłości oraz absolutnej bezwzględności gotowej na wszystko władzy. Wtedy w 1999 roku Kreml wskazywał na Czeczenów, ale naród mnożył teorie spiskowe obarczające winą swoich.

Czy w przypadku ostatniego, dość żałosnego (choć może lepszym określeniem jest infantylny) „ataku” dronów na Kreml mamy do czynienia z historią powtarzająca się jako farsa? To rzecz jasna tylko hipoteza, nie mniej dla zwykłych Rosjan niezwykle wiarygodna. Właśnie dlatego, że jest antytezą oficjalnej propagandy. Niemniej nie można wykluczyć i dwóch pozostałych scenariuszy; testowania przez Ukrainę zasięgu dronów i efektywności ochrony Kremla, oraz aktu sabotażu dokonanego przez rosyjską opozycję.

Nie będę próbował tu zgadywać, która hipoteza jest bardziej prawdopodobna, nie mam dostatecznej wiedzy. Posiadają ją tylko Kreml i faktyczni sprawcy. Naprawdę liczy się co innego. Za kilka dni 9 maja, Moskwa będzie celebrować najważniejsze święto współczesnej, wojującej Rosji. Podgrzewanie nastrojów wymęczonego wojną i rozchwianego narodu bez wątpienia ma wywołać efekt flagi. Uzasadnić eskalację albo brutalizację wojny. Sięgnięcie po nową broń. Albo, to w scenariuszu „z dużej chmury mały deszcz” rezygnację z defilady „ w związku z zagrożeniem bezpieczeństwa publicznego”. Jak będzie, zobaczymy. Osobiście radziłbym ostrożność, coraz bardziej osaczony Kreml jest tak nieprzewidywalny, że możliwe są wszystkie scenariusze.

O tym, że atak dronów na Kreml był próbą dokonaniu zamachu na Władimira Putina przekonują ci sami ludzie, którzy publicznie twierdzą, że „specjalna operacja wojskowa” jest obroną ojczyzny, w Kijowie rządzi wroga narodowi szajka nazistów, Polska planuje rozbiór Ukrainy, a pomordowani w Buczy to reżyserowany przez Zełenskiego spektakl. Innymi słowy Moskwa tak głęboko zabrnęła w kłamstwa na temat wojny, że cokolwiek propagandziści Kremla nie rozgłoszą, i tak nikt im nie uwierzy.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka