Swymi działaniami pochwaliło się opinii publicznej. I w tym miejscu rodzą się wątpliwości.
Warto przypomnieć, że powołanie CBA było jedynym – może poza likwidacją WSI – osiągnięciem, które pozostało po rządach PiS z lat 2005–2007. Powołanie Biura i jego późniejsza działalność stało się sygnałem dla polityków i urzędników różnego szczebla, że korupcja nie będzie w Polsce tolerowana. I nie może być tolerowana, bez względu na to, jakie ma partyjne barwy i jak wysoko sięga.
Biuro, by spełniać swe statutowe funkcje, musi prowadzić działania takie jak przeszukania, zabezpieczenia dokumentów, nośników pamięci, przesłuchania itp. To oczywiste. Zastanawia jednak ostentacja, z jaką CBA zabrało się do ostatnich czynności.
Warto zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, dla wielu Polaków sama informacja, że CBA prowadzi takie działania, oznacza, iż doszło do korupcji. Mało kto orientuje się, czym się różni stawianie zarzutów od prawomocnego wyroku. Dla dużej części ludzi fakt, że ktoś został zatrzymany lub usłyszał zarzuty, oznacza po prostu, że jest winny.
Po drugie, zarówno stołeczna straż miejska, jak i 14 z 16 urzędów marszałkowskich kontrolowanych jest przez opozycyjną Platformę Obywatelską. To zaś może dać pretekst do oskarżeń, że CBA działa z motywów politycznych.