Ale michnikowcom w głowach się nie mieści, że można sprawę traktować tak, jak to robi np. "Time", po prostu jako wyróżnienie dla osoby, która, obiektywnie, w danym roku osiągnęła największy sukces.

Stąd nieustające - aż do mdłości - naśmiewanie się z tygodnika "Wprost", że raz za człowieka roku uznał Kwaśniewskiego, raz Kaczyńskiego, a teraz to pewnie, he, he, przyzna tytuł Tuskowi. Ilekroć którykolwiek z pracowników Michnika wspomina o "Wprost", wraca do tego jak pijany do płotu. Wczoraj zrobił to Marcin Wojciechowski, by rzeczonemu tygodnikowi, ale także innym pozasalonowym mediom odmówić moralnego prawa do krytykowania obecnego rządu.

Nie wiem, oczywiście, komu "Wprost" przyzna tytuł - Tusk wydaje się oczywisty, ale to nie moja sprawa. Moja, że Wojciechowski korzysta z okazji, by po raz kolejny napluć na "Rzeczpospolitą". Insynuuje nam "lizusostwo wobec PiS", które jakoby usiłujemy teraz nadrobić (?!) "bezkompromisową krytyką rządu" przeradzającą się w "cynizm". Więc - nagradzać Tuska nie wolno, krytykować też nie. A ściślej, wolno jedno i drugie, ale tylko "Wyborczej". Przyznajmy, że jej histeryczna napastliwość wobec poprzedniego rządu, "nadrabiana" od dnia wyborów zajadłością w atakowaniu opozycji, cynizmem nie jest. U nich to prawdziwa namiętność z rodzaju tych, które całkowicie odbierają rozum.

Skomentuj na blog.rp.pl/ziemkiewicz