W każdym razie w III Rzeczypospolitej problem działek pracowniczych jest, niczym problem produkcji sznurka do snopowiązałek w PRL – tak nierozwiązywalny, że aż przysłowiowy. I to w sytuacji gdy niemal wszyscy doskonale wiedzą, co należy w tym przypadku zrobić: uwłaszczyć działkowców.
Z kolejną próbą oddania działek działkowcom, czyli uczynienia z działkowców właścicieli użytkowanych przez nich działek, ma wkrótce wystąpić Platforma Obywatelska – dowiedzieli się dziennikarze "Rz". Zgodnie z założeniami przygotowywanego przez PO projektu ustawy każdy działkowiec nabyłby bezpłatnie prawo wieczystego użytkowania własnej działki. A także otrzymałby prawo przekształcenia przez gminę prawa wieczystego użytkowania działki w prawo własności. Ponadto zyskałby możliwość zbudowania na działce domu jednorodzinnego.
Z drugiej strony, prawo pierwokupu działek miałaby jednak gmina, co dawałoby gwarancję, że na przykład tereny, które w ramach reprywatyzacji powinny zostać zwrócone bezprawnie wywłaszczonym właścicielom, mogłyby wreszcie do nich trafić.
Założenia ustawy wyglądają interesująco. I właśnie dlatego zupełnie nie rozumiem, czemu akurat tym razem miałoby się udać doprowadzić tę operację do końca, skoro nie udało się jej dokończyć poprzednim ekipom politycznym. Bo przecież założenia aż kilku projektów ustaw dotyczących uwłaszczenia działkowców, przygotowywanych przez Prawo i Sprawiedliwość, też wyglądały obiecująco. I co? I nic.
Niemal wszystkie ekipy polityczne prędzej czy później stawały bowiem przed zdawałoby się łatwym do rozstrzygnięcia wyborem: interes niemal miliona działkowców (czyli miliona potencjalnych wyborców) kontra interes przeciwnych uwłaszczeniu działaczy związku działkowców (w którego użytkowaniu znajdują się ogrody działkowe). I dziwnym trafem zawsze to działacze wychodzili z tych starć zwycięsko.