Przy tej okazji wszyscy cytowali stwierdzenie Zbigniewa Ziobry, że “nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Minister sprawiedliwości mocno się wtedy zagalopował i najwyraźniej do dziś tego nie zrozumiał. Aby być uczciwym, trzeba jednak przypomnieć, iż Ziobro chwilę później dodał, że nie chce przesądzać o winie i że doktora G. osądzi sąd.
Okazało się, że wszystkie te zastrzeżenia nie miały żadnego znaczenia. Ze sprawy doktora G. zrobiono oręż do walki z Prawem i Sprawiedliwością. Trudno więc nawet się dziwić politykom PiS, że umorzenie uznali za decyzję polityczną.
Jednak – niezależnie od decyzji prokuratury – kreowanie doktora G. na niewinną ofiarę IV RP jest przedwczesne. Choć niektórzy chętnie obsadzali go w takiej roli, opisując jego męczeństwo i kreując go na moralny autorytet. Nie zapominajmy, że w mocy pozostaje 45 zarzutów, przede wszystkim korupcyjnych, ale także o stosowanie przemocy i szantaż seksualny.
Sprawa doktora G. pokazała więc, że reguły walki politycznej dopuszczają ogromną dawkę hipokryzji. Natomiast nie dają szansy na podjęcie dyskusji – choćby w środowisku lekarskim – nad łamaniem etycznych zasad.