Na zachodzie Europy zniknięcie spotkania z czołówek serwisów wyjaśnić można rozczarowaniem – w zamyśle organizatorów monachijskie spotkanie służyć miało ogłoszeniu przez Baracka Obamę, a w ostateczności jego zastępcę, iż USA przyjmują wobec Rosji punkt widzenia Berlina i Paryża, popierają rurę pod Bałtykiem, a rezygnują z tarczy antyrakietowej i alternatywnych projektów energetycznych. Skończyło się zaś na mglistych zapewnieniach Joe Bidena, że Ameryka chce dobrych stosunków i współpracy z Rosją.

U nas, jak sądzę, jest inna przyczyna. Premier, którego większość naszych mediów wciąż wspiera znacznie goręcej, niż na to pozwala zawodowa etyka i zwykła przyzwoitość, jeszcze niedawno jako główny sukces swego rządu wskazywał właśnie politykę zagraniczną, zapewniając, że "nasza pozycja w Europie jest mocniejsza". Niestety, są to twierdzenia zupełnie gołosłowne. Niemcy ignorują wszelkie nasze postulaty, i na dodatek właśnie na kolejne lata zamknęły przed Polakami swój rynek pracy. Jeszcze dotkliwiej upokarza nas Rosja – od czasu ukraińskiego kryzysu jedynym krajem, do którego wciąż nie wznowiła normalnych dostaw surowca, jest właśnie Polska, przy czym Gazprom wyraźnie gra nam na nosie, ignorując wszelkie monity, a Europa kompletnie nie zauważa problemu.

Za czasów Kaczyńskiego Polska miała złą prasę, ale się z nią liczono. Teraz Europa uważa, że wystarczy nas zbyć paroma uśmiechami i poklepaniem po buzi. Widać to było w Davos, widać było w Monachium i pewnie widać będzie na kolejnych szczytach, których z tego powodu większość mediów nie zechce zbyt dokładnie relacjonować.

[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/02/10/ciszej-nad-ta-konferencja/]skomentuj na blogu[/link][/b]