A w żadnym zakresie nie rosyjskiej. Tę wizję, w świetle wychodzących na jaw faktów, trudno jednak podtrzymywać. A przede wszystkim - już nie trzeba utrzymywać jej za wszelką cenę. No bo PiS przegrał wybory, a Jarosław Kaczyński robi wszystko, co może, żeby zwycięstwo jego partii pozostało w sferze fantastyki.
W "Loży prasowej" TVN 24 redaktor Piotr Stasiński z "Gazety Wyborczej" przedstawił więc nową interpretację sytuacji. Przyznał, że coraz więcej faktów dowodzi, iż Rosjanie ukrywają jakieś swoje błędy. Zarazem wyraził pogląd, że dzieje się tak dlatego, że Rosjanie słyszą o "polskich teoriach spiskowych". Zapewne więc gdyby cała Polska przypominała jedną wielką "Gazetę Wyborczą", zachowywaliby się inaczej...
Przyznam, że ta logika na opak lekko mnie zbulwersowała. Czyli jest tak: od 10 kwietnia rząd i część mediów z uporem odmawiały dostrzeżenia, że władze rosyjskie kręcą. Że widać po ich stronie coraz mniej dobrej woli. Że ich współpraca z polskimi śledczymi nie tylko nie jest wzorowa, ale momentami wygląda wręcz na sabotaż, który przyjmuje w dodatku aroganckie formy (wicepremier Iwanow stwierdził wręcz, że Rosjanie wszystko już stronie polskiej przekazali).
Rząd ani "Gazeta" tego nie dostrzegały. Dostrzegały to natomiast inne media i inne środowiska. I wyrażały wątpliwości co do oficjalnej tezy łączącej aprioryczną opinię o braku rosyjskiej winy z opinią o doskonałym rosyjskim śledztwie i świetnej z Rosjanami współpracy. Przyznajmy: wyrażały te wątpliwości czasem w formie groteskowej (teorie spiskowe), ale bynajmniej nie zawsze i nie przeważnie.