Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, 30. rocznica wyborów 4 czerwca ma być dla opozycji nie tylko okazją do świętowania kolejnej daty kluczowej dla polskiej transformacji. Wtedy też ma zostać uruchomiony projekt, roboczo zwany Ruchem 4 Czerwca.
Politycy opozycji postanowili sięgnąć do największego swojego zasobu – samorządowców. To właśnie prezydenci miast związani z opozycją w listopadzie roznieśli w pył kandydatów zgłoszonych przez Prawo i Sprawiedliwość. Odwołanie się do tego zwycięstwa ma być dla opozycji wehikułem przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Równocześnie symbolika częściowo wolnych wyborów, zwycięstwa Solidarności nad komunistami, będzie świetnie pasować do opozycyjnej narracji.
To zaś oznacza, że Donald Tusk na serio wraca do polskiej polityki, nie jest bowiem tajemnicą, że uważany jest za mniej lub bardziej formalnego patrona pospolitego ruszenia samorządowców i opozycji przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Zresztą ostatnie wpisy na Twitterze przewodniczącego Rady Europejskiej, np. w sprawie blokady samochodu Magdaleny Ogórek pod siedzibą TVP, nie pozostawiają złudzeń – Tusk nawet nie kryje się z komentowaniem bieżącej sytuacji politycznej w Polsce. Napisał: „Kłamstwo organizowane przez władzę za publiczne pieniądze to perfidna i groźna forma przemocy, której ofiarami jesteśmy wszyscy. I wszyscy powinni solidarnie, w ramach prawa, przeciw temu kłamstwu protestować”. Jednoznacznie więc stanął po stronie tych, którzy sekowali Ogórek, choć wielu polityków PO od ich zachowania stanowczo się odcinało.
Prawo i Sprawiedliwość przeczytało tę grę. Dlatego postanowiło zrobić wszystko, by storpedować 4 czerwca. Stąd spór o Europejskie Centrum Solidarności, obcięcie dotacji dla tej instytucji, stąd grillowanie szefa ECS w prawicowych mediach. A to dopiero początek, bo do rocznicy zostały jeszcze cztery miesiące.
To jednak oznacza, że nie ma szans na to, by rocznica wyborów 4 czerwca w jakikolwiek sposób miała charakter wspólnotowy. Bieżący spór polityczny wessie w tym roku wszystko, również rocznice, i przemieli na swój użytek. Zresztą mogliśmy się o tym przekonać w środę, kiedy przypadła 30. rocznica rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Po prawej stronie znów usłyszeliśmy o tym, że komuniści zasiedli wówczas do obrad z własnymi agentami. Propisowska publicystyka była nieustającym seansem krytyki Okrągłego Stołu. Z kolei dla środowisk opozycyjnych była to data bardzo ważna.