Fakt, że na trzy tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, zamiast o pozycji Polski w UE i sposobie, w jaki najważniejsi gracze na polskiej scenie postrzegają Wspólnotę, rozmawiamy o Matce Boskiej Częstochowskiej w tęczowej aureoli, to skierowanie kampanii na teren bardzo bezpieczny dla PiS i bardzo niebezpieczny dla Koalicji Europejskiej. PiS jest w tej kwestii bowiem monolitem – i może liczyć na silnego sojusznika w postaci Kościoła. Z kolei dla Koalicji Europejskiej to temat bardzo niewygodny. PO, która nadal ma ambicje bycia partią centrową, musi lawirować tak, aby z jednej strony nie zrazić do siebie wyborców liberalnych (których kusi Wiosna), z drugiej nie urazić wyborców centroprawicowych (którzy mogą zagłosować na PiS lub zostać w domach). Z kolei PSL wykorzystuje całą okazję, by wzmocnić swoją konserwatywno-ludową tożsamość (być może z myślą o wyborach do Sejmu, w których ludowcy mogą przecież wystartować sami) i np. o wykładzie Jażdżewskiego Władysław Kosiniak-Kamysz mówi podobnie, jak politycy PiS. A na drugim biegunie są Nowoczesna, SLD czy Inicjatywa Polska, które mogłyby się pod wszystkimi tezami z wykładu Jażdżewskiego podpisać, a i Matka Boska Częstochowska w tęczowej aureoli raczej ich nie razi. Koalicja Europejska jako całość jest więc w tym temacie bardzo eklektyczna. A eklektyzm w sprawach ideologicznych kończy się tym, że niezadowoleni będą wszyscy.
Z pojawienia się tematu Kościoła oraz kwestii obrazy uczuć religijnych w kampanii cieszy się niewątpliwie Wiosna Roberta Biedronia, która nie ma ambicji bycia partią wszystkich Polaków i ewidentnie celuje z przekazem w wyborcę liberalno-lewicowego, lub – jak się dziś mówi – progresywnego. Na tle kakofonii poglądów w KE w tej sprawie, Wiosna oferuje spójny komunikat: Jażdżewski ma rację, a paragraf Kodeksu karnego o obrazie uczuć religijnych to anachronizm. Ci wyborcy szeroko rozumianej opozycji, dla których sprawy szeroko rozumianych wolności obywatelskich są ważne, mogą w związku z tym spojrzeć na Wiosnę przychylniejszym okiem – a dla słabnącego w ostatnim czasie w sondażach ugrupowania Roberta Biedronia liczy się każdy procent poparcia.
Najwięcej zyskać może jednak PiS. Nie tylko dlatego, że każdy temat, który sprzyja przepływowi elektoratu z Koalicji Europejskiej do Wiosny jest dla partii rządzącej korzystny (ponieważ ułatwia wygranie wyborów do PE, co jest ważne w wymiarze psychologicznym przed jesiennymi wyborami do Sejmu). PiS zyskuje również dlatego, że temat ten to dobry sposób na mobilizację własnych, zazwyczaj mniej zainteresowanych wyborami do PE wyborców. Sojusznikiem Koalicji Europejskiej w wyborach do PE miała być bowiem charakterystyczna dla tych wyborów niska frekwencja i fakt, że do urn idą przy tej okazji raczej euroentuzjaści niż eurosceptycy (czy też eurorealiści). Jeśli jednak tuż przed wyborami elektorat PiS dostanie sygnał, że te wybory to walka o narodowe imponderabilia, jakimi dla konserwatywnego elektoratu są wiara katolicka i szacunek do instytucji Kościoła, wówczas pójście na wybory do PE może zacząć być traktowane jako patriotyczny obowiązek, niczym stawienie się na polu bitwy. Tak zresztą definiuje sytuację Jarosław Kaczyński, który mówi, że kto podnosi rękę na Kościół ten podnosi rękę na Polskę. Sygnał jest jasny: tu już nie ma żartów, stajemy pod krzyżem i biało-czerwonym sztandarem przeciwko siłom zła. Kaczyński oczywiście nowego elektoratu w ten sposób nie przyciągnie – ale w odróżnieniu od swoich rywali nie musi. Wnioski płynące z sondaży są bowiem jednoznaczne: PiS ma obecnie poparcie dające mu zwycięstwo w wyborach. Jeśli wyborcy PiS karnie pójdą do urn – partia rządząca wygra.
W tym kontekście nawet dość histeryczna reakcja policji na działania Elżbiety Podleśnej i pochwały pod adresem funkcjonariuszy ze strony Joachima Brudzińskiego ma polityczny sens. Ci, którzy bronią prawa do umieszczania tęczowej aureoli na obrazie Matki Boskiej są już – jak się wydaje – i tak zmobilizowani do głosowania przeciw PiS i pójdą do urn głosować na Koalicję lub Wiosnę nawet gdyby wicepremier Piotr Gliński stwierdził, że wolność słowa i ekspresji artystycznej jest w tej kwestii ważniejsza niż urażanie uczuć religijnych. Natomiast ci, którzy poczuli się urażeni otrzymują sygnał: my (rząd) zdecydowanie bronimy was i wiary waszych przodków. Dopóki jesteśmy u sterów – tradycyjne wartości są bezpieczne. Nie chodzi więc – jak sugerowała sama Podleśna – o zastraszanie kolejnych osób, które chciałyby powiesić w jakimś mieście plakat z Matką Boską w tęczowej aureoli. Chodzi o zmobilizowanie do głosowania na PiS tych wszystkich, którzy takich plakatów nie chcą oglądać. I nie ma wątpliwości, że im dłużej będzie trwało rozbieranie całego problemu na czynniki pierwsze, tym mobilizacja po stronie wyborców PiS będzie większa, a różnica zdań na opozycji – coraz bardziej wyraźna.