Piątkowe uchylenie immunitetu posłowi PiS Antoniemu Macierewiczowi wzbudziło liczne emocje na scenie politycznej i wśród internautów aktywnie obserwujących polską scenę polityczną. Sympatycy PO tryumfowali, w komentarzach sympatyków prawicy pojawiały się zarzuty o politycznej zemście czy wręcz porównania do o dzień wcześniejszego wniosku Platformy o Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Sam Macierewicz jak to ma zwyczaj, gdy mówi sam o sobie wpadł w patos. „Jest ważne i zostanie już na zawsze, kto jak głosował w tej sprawie, kto wyznaje etykę Dochnala, a kto wyznaje etykę, którą przekazano nam w naszej tradycji"
Mocne słowa, zbyt jednak mocne i nie warte tej sprawy. Uchylenie immunitetu nie wiązało się bowiem z tą aktywnością polityczną posła Macierewicza, która zasługuje na obronę. Mam tu na myśli niewątpliwe zasługi posła PiS dla oczyszczenia polskiej przestrzeni publicznej ze skompromitowanych Wojskowych Służb Informacyjnych.
Uchylenie immunitetu Macierewiczowi dotyczyło bowiem wyłącznie procesu o zniesławienie jakie wytoczył mu lobbysta i biznesmen Marek Dochnal Zarzuca on Macierewiczowi pomówienie w jednym z programów telewizyjnych. Poseł PiS sugerował w nim, że Dochnala „stworzył" były generał UOP Gromosław Czempiński.
Immunitet parlamentarny powinien chronić posłów wyłącznie w zakresie związanym z pełnieniem przez nich mandatu posła i związaną z tym działalnością. Nie powinien chronić przed odpowiedzialnością za słowo. Można by więc oczekiwać, że poseł formacji mówiącej o prawie i sprawiedliwości, mocno artykułujący swoje poglądy i deklarujący, że jest gotów ich bronić w tak błahej sprawie sam z immunitetu zrezygnuje i nie będzie się za nim chował. Warto przypomnieć, że z immunitetu potrafili zrezygnować m.in. Zbigniew Ziobro, poseł Wojciech Penkalski z Ruchu Palikota czy Janusz Palikot.I szkoda, że tego nie zrobił również Antoni Macierewicz, pozwalając by zrobił to za niego Sejm.
Ale uderza też determinacja części posłów PO, PSL i lewicy by Macierewiczowi ten immunitet w tak bagatelnej sprawie uchylić. Zwłaszcza, że w historii polskiego parlamentu to właśnie politycy PO i SLD niejednokrotnie blokowali uchylenie immunitetu swoim partyjnym kolegom w znacznie poważniejszych sprawach. Uniemożliwiając czy też bardzo poważnie utrudniając prowadzenie prokuratorskich śledztw. Wystarczy przypomnieć, że w 2006 r. Sejm głosami polityków PO i SLD nie zgodził się na uchylenie immunitetu Waldy Dzikowskiemu, politykowi PO podejrzanemu o przestępstwa korupcyjne. W efekcie poznańska prokuratura musiała postępowanie umorzyć. Głosami Platformy i SLD obroniono immunitet dziś już byłej posłanki Małgorzaty Ostrowskiej (SLD) również oskarżonej w aferze korupcyjnej. A Senat głosami polityków Platformy w 2010 odmówił uchylenia immunitetu byłego senatora PO Krzysztofa Piesiewicza podejrzanego o posiadanie narkotyków oraz nakłanianie innych osób do ich zażywania.