Władze nie miały pomysłu, co z tym zrobić, mówiąc wprost, były bezradne. Dopiero w poniedziałek minister spraw zagranicznych wystąpił o pomoc do Unii Europejskiej, po raz pierwszy umiędzynarodowił sprawę. Celny ruch, szkoda, że tak późno.
Rosjanie konsekwentnie twierdzą, że nie oddadzą wraku, dopóki nie zakończy się ich śledztwo, ale kiedy to nastąpi, nikt nie wie. Niezwykle łatwo zbić ten tok rozumowania. Przez dwa i pół roku można wszak było zrobić niezbędne analizy, a jeśli nawet potrzebne byłyby nowe, rosyjscy eksperci i prokuratorzy mogli przyjechać do Polski albo poprosić nas o pomoc prawną. Wątpliwe, byśmy jej odmówili.
Nie dostajemy wraku z innych przyczyn. Jakich? To już pole do spekulacji. Zwolennicy zamachu twierdzą, że powodem jest zacieranie śladów. Trudno polemizować z tym poglądem, bo nie sposób wskazać racjonalnych przyczyn rosyjskiej zwłoki.
Inna spekulacja, jak się wydaje bliższa prawdy, to po prostu świadome upokarzanie Polski. Nie oddamy samolotu, bo nie, i co nam zrobicie? To prawda, nic nie możemy Rosji zrobić, ale taka sytuacja jest nie do przyjęcia, uwłacza niepodległemu państwu polskiemu. Nie chodzi wszak o byle „kupę złomu”, ale miejsce śmierci polskiego prezydenta, dowódców sił zbrojnych, historycznych liderów. Należy ono do nas, nie do Rosjan.
Nawet według przyjętego w cywilizowanym świecie prawa własności właścicielem wraku jest państwo polskie. Przetrzymywanie go to rozbój.