Cztery lata temu opinię publiczną bulwersowała informacja, że zomowcy za wszelką cenę usiłują uniknąć kary więzienia. Dziś, 31 lat po tamtych wydarzeniach, okazuje się, że wszyscy oni są już na wolności. 11 z 13 byłych zomowców opuściło mury aresztów lub zakładów karnych wcześniej, niż orzeczono to w wyrokach.
Warto więc zapytać, co dziś znaczy sprawiedliwość. Przeciwnicy rozliczenia z czasami komunizmu często szafują argumentem, że nie chodzi tu o sprawiedliwość, lecz o zemstę, a ocenę historycznych wydarzeń należy pozostawić historykom. Sęk w tym, że w przypadku komunistycznych przestępstw nie mówimy wcale o odpowiedzialności historycznej, lecz elementarnej odpowiedzialności karnej. To zaś zmusza nas do zadania pytania: czy można potraktować serio państwo, które wypuszcza przed czasem – nawet jeśli dzieje się to z zachowaniem wszelkich procedur – sprawców jednej z najbardziej bulwersujących zbrodni stanu wojennego? Czy państwo, które pobłażliwie traktuje autorów dawnych zbrodni, może poradzić sobie ze sprawcami całkiem świeżych przestępstw? W tym kontekście igranie przez założyciela Amber Gold Marcina P. z całym wymiarem sprawiedliwości staje się po prostu konsekwencją choroby, której ilustracją są choćby trwające wiele lat procesy autorów stanu wojennego.
Ta choroba ma znaczenie nie tylko dla wymiaru sprawiedliwości. Ona ma znaczenie dla naszej pamięci, która z roku na rok coraz bardziej się wykoślawia. Bo choć młodzi Polacy coraz surowiej oceniają decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, jego kolejna rocznica pokazała całkowite pomieszanie pojęć. Tematem numer jeden stała się absurdalna dyskusja o tym, dlaczego 31 lat temu nie internowano Jarosława Kaczyńskiego. To prawda, próba wykorzystania tej rocznicy dla swych celów politycznych obróciła się przeciwko prezesowi PiS. Ale równocześnie robienie z niego głównego szwarccharakteru 13 grudnia nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Lider nowej lewicy Janusz Palikot oddał hołd generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu w szpitalu. Odwiedził człowieka, który przywrócił w Polsce totalitaryzm, czyli rządy partii przeciw własnemu społeczeństwu. Hołdu tego nie powstydziliby się najbardziej twardogłowi politycy partii postkomunistycznej. Postkomuniści zaś 31. rocznicę stanu wojennego uczcili tak samo jak wówczas dzień jego wprowadzenia – lampką szampana.
Jaki jest tego efekt? Nie tylko nie potrafimy przykładnie ukarać sprawców starych zbrodni, lecz wikłając je w dzisiejsze polityczne spory, wyrządzamy krzywdę pamięci historycznej. Korzystają na tym dawniejsi kaci, którzy wciąż mogą drwić ze swych ofiar.