Tadeusz Mazowiecki był premierem zaledwie od dwóch miesięcy, gdy podczas mszy w Krzyżowej w listopadzie 1989 r. rzucił się w objęcia kanclerza Niemiec Helmuta Kohla. Mimo ogromu krzywd, jakie jego rodacy wyrządzili Polsce, premier nie miał wątpliwości, że droga naszego kraju do Europy prowadzi przez Niemcy. I w przeciwieństwie do François Mitterranda czy Margaret Thatcher od razu poparł zjednoczenie Niemiec. Tak zaczęło się pojednanie z naszym zachodnim sąsiadem, które otworzyło Polsce drogę do Unii Europejskiej 15 lat później.
70 km od Berlina
Chodzi tu rzecz jasna o integrację gospodarczą, ale także o gwarancje bezpieczeństwa. Rzut oka na mapę wystarczy, aby zrozumieć, że choć Niemcy nie cofają się przed robieniem interesów z Rosją Władimira Putina (Nord Stream 2 to najbardziej kontrowersyjny przykład), to przecież nie mogą pozwolić, aby 70 km od Berlina, stolicy najpotężniejszego kraju Europy, znów rozpościerała się strefa wpływów Moskwy. Polska potrafiła umocnić tę wspólnotę interesów trzema dekadami odpowiedzialnej polityki gospodarczej, która uczyniła z naszego kraju kluczowego partnera ekonomicznego Republiki Federalnej.
Odrzucenie przez kanclerz Merkel oferty Emmanuela Macrona, by zbudować mniejszą, bardziej zintegrowaną Unię skupioną wokół strefy euro, w której mogłoby zabraknąć miejsca dla Polski, to sygnał, na jak mocnych fundamentach są zbudowane polsko-niemieckie relacje. W razie prawdopodobnego zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych w październiku Niemcy przejdą do dalszego etapu tego partnerstwa, w którym nie będzie już miało znaczenia, czy w Warszawie rządzi ugrupowanie Donalda Tuska czy Jarosława Kaczyńskiego. Co prawda RFN ma dziś wielkie zaległości w modernizacji armii, ale dysponując gospodarką dwa i pół razy większą od rosyjskiej i ogromnym potencjałem technologicznym, w krytycznej sytuacji Berlin te zapóźnienia jest w stanie szybko nadrobić.
Jednak nawet Niemcy nie mogłyby wprowadzić naszego kraju do kręgu Zachodu bez wsparcia Ameryki. Przewrotność historii chciała, żeby stało się to za rządów prezydenta Billa Clintona z Partii Demokratycznej, choć to republikanin Ronald Reagan pokonał sowieckie „imperium zła". Pomogły w tym naciski amerykańskiej Polonii i starania grupy wpływowych polityków na czele z Madeleine Albright. Ameryka była jeszcze wówczas niekwestionowanym liderem świata, nieobciążonym wojną w Iraku, nieosłabionym kryzysem finansowym i nieskoncentrowanym na morderczym starciu z Chinami. Ale nie można też odebrać zasługi w tym procesie samemu Billowi Clintonowi, który decyzją o przyjęciu do NATO w 1999 r. Polski, Czech i Węgier nakreślił na nowo granice Zachodu.
Wspólnota z USA
Agresywna polityka Rosji, ale także rosnący sceptycyzm wobec Ameryki w Niemczech i Francji – dwa bardzo niepokojące zjawiska – umacniają to partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi. Powstała bowiem i tu wspólnota interesów, w której nie tylko Polska potrzebuje USA dla swojego bezpieczeństwa, ale także Waszyngton widzi w Polsce kluczowego sojusznika w powstrzymaniu imperialnych ambicji Kremla i utrzymaniu więzi transatlantyckich.