Janusz Dzięcioł, zwycięzca pierwszej edycji „Big Brothera", w sejmowych ławach zasiada od 2007 r. ?W tym samym czasie do Sejmu weszła też Iwona Guzowska, kick bokserka, piłkarze: Jan Tomaszewski, Cezary Kucharski, Roman Kosecki, mistrz olimpijski, gimnastyk Leszek Blanik oraz wielokrotna olimpijka, snowboardzistka Jagna Marczułajtis. Swego czasu po korytarzach sejmowych przechadzali się też satyrycy: Janusz Rewiński czy Tadeusz Ross. Ten ostatni jest nawet europarlamentarzystą i będzie o mandat zabiegał ponownie. W majowych wyborach do PE na listach wyborczych znajdą się m.in. Weronika Marczuk (znana głównie z tego, że jest byłą żoną Cezarego Pazury), pływaczka Otylia Jędrzejczak oraz bokser Tomasz Adamek.
Gwiazdy, które jaśniały na sportowych arenach i dostarczały Polakom powodów do radości, w polityce przygasły. Talentów w tej dziedzinie im wyraźnie brakuje. Tworzą tło, a złośliwi twierdzą, że służą jedynie do naciskania przycisków. Jest w tym trochę prawdy. Bo jakoś nie widać ich zbyt często na sejmowej mównicy, rzadko składają też interpelacje i zapytania. Nie widać też, by robiły kariery w macierzystych partiach.
Ale partie potrzebują znanych twarzy i z premedytacją wykorzystują celebrytów, którzy chcą przedłużyć swoją karierę. Polacy bowiem wychodzą z założenia, że lepiej głosować na znaną twarz, np. Krzysztofa Hołowczyca (w poprzedniej kadencji zasiadał w PE), niż na nikomu nieznanego wójta z Woli Pasikońskiej koło Pcimia. A poza tym ten lub inny celebryta polityk może się stać bohaterem jakiegoś skandaliku, o którym będą pisały plotkarskie portale i gazety brukowe. Zawsze to lepiej czytać o znanym. A i celebryci uwielbiają, by o nich pisać. Nieważne jak, byle pisać.
Zdaję sobie sprawę, że nie można generalizować. Wystarczy spojrzeć za granicę. Arnold Schwarzenegger całkiem nieźle radził sobie jako gubernator Kalifornii, a na Ukrainie jednym z przywódców Majdanu był bokser Witalij Kliczko. To prawda. Sęk w tym, że ich kariery się udały, bo mają coś do powiedzenia. A nasi celebryci są tylko i wyłącznie narzędziami w rękach innych. Ale może o to im chodzi?