Węglarczyk: Dyplomacja w białych rękawiczkach

Rosja wydaliła kilku polskich dyplomatów, zaznaczając przy tym, że to reakcja na zachowanie Polski. To nie pierwszy taki epizod w stosunkach Warszawy z Moskwą i najwyraźniej żadnej stronie nie zależy na eskalacji.

Aktualizacja: 18.11.2014 11:55 Publikacja: 18.11.2014 01:00

Bartosz Węglarczyk

Bartosz Węglarczyk

Foto: Fotorzepa/Kuba Kamiński

Szpiegów pracujących w obcej ambasadzie można wyrzucać na kilka sposobów. Można to zrobić tak jak Brytyjczycy z dyplomatami radzieckimi w latach 80. – w świetle kamer, przy licznych przeciekach do mediów, pokazując oburzenie na konferencjach prasowych.

Można też tak, jak to zrobiło polskie MSZ po ostatnim aresztowaniu dwóch Polaków podejrzanych o szpiegostwo dla Rosji. Poza informacją „Rzeczpospolitej" nie było żadnych oficjalnych komunikatów, żadnego oburzenia polityków. Wcześniej pisaliśmy o jednym wyrzuconym z Polski dyplomacie rosyjskim, informacje z Moskwy oznaczają więc, że zapewne takich wydaleń z naszego kraju było więcej.

Cisza otaczająca tę historię oznacza jedno. Polska chciała wysłać jasny sygnał rosyjskim służbom – wiemy, że tu jesteście, wiemy, kim jesteście i jak działacie, ale nie zamierzamy robić z tego wielkiego skandalu.

Rosjanie zachowali się podobnie. Obyło się bez wyrazów oburzenia w rosyjskiej prasie, która w przeszłości potrafiła na zlecenie Kremla urządzać prawdziwe seanse nienawiści wobec wyrzucanych dyplomatów. Tym razem wszystko odbyło się w białych rękawiczkach.

Polska dyplomacja zachowała się zgodnie z tym, co zapowiadała premier Ewa Kopacz w swoich wystąpieniach – przestaliśmy wybiegać przed europejski szereg w stosunkach z Rosją. Wyrzucić rosyjskich szpiegów należało, ale dodatkowe nakręcanie antypolskiej histerii w Rosji nie jest nam dziś z pewnością potrzebne.

Wydalenie szpiegów nie jest okolicznością miłą, ale powszechnie w świecie służb akceptowaną. Rosjanie przyślą do Warszawy nowych oficerów, my też na pewno odbudujemy kadrę w Moskwie. I dobrze, bo przy tak napiętych stosunkach służby specjalnie mogą odgrywać rolę bezpiecznika, przekazując swym politycznym mocodawcom informacje o prawdziwych planach drugiej strony, często prywatnie wyrażanych dużo spokojniej niż te głoszone publicznie.

Tak było podczas kryzysu kubańskiego, tak może być obecnie.

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku