Obronność służyła głównie do tego, by na niej oszczędzać. Wojsko – obok kultury – było pierwszą dziedziną, w?której kolejni szefowie rządów czy ministrowie finansów szukali miliardów złotych dla niedomykającego się wiecznie budżetu. Sektor zbrojeniowy bywał wyłącznie obciążeniem, może z?wyjątkiem kilkudziesięciu stanowisk, które traktowano jako synekury.

Wydaje się, że takie myślenie to przeszłość. MON bierze się nie tylko za modernizację naszej armii, ale ma też świadomość, że bezpieczeństwa nikt nam z?zewnątrz nie zapewni. Polska musi więc nie tylko sama unowocześniać swoje wojsko, ale również zmuszać do tego sojuszników.

Rząd był promotorem idei natowskich sił szybkiego reagowania, czyli szpicy. Szpicy, która miała bronić nie tylko nas, ale też pozostałych krajów frontowe sojuszu – Litwy, Łotwy, Estonii czy Rumunii. Teraz rząd idzie za ciosem i?promuje w?regionie plan poprawy bezpieczeństwa. Zachęca pozostałe kraje do zwiększenia nakładów na bezpieczeństwo. Bo im lepiej uzbrojeni nasi sąsiedzi, tym większe także nasze bezpieczeństwo. To dlatego chcemy im zaoferować dobry sprzęt wojskowy z?polskich zakładów. Przy okazji możemy rozwijać własną zbrojeniówkę i?dzięki kolejnym zamówieniom obniżać koszty sprzętu, na który zapotrzebowanie ma również polska armia.

Ale opisywany dziś przez „Rzeczpospolitą" plan wzmacniania bezpieczeństwa w?regionie to również szansa na pokazanie tego, z?czego Polska może być dumna – na świecie coraz popularniejsze są polskie drony; wkrótce gotowe mają być pierwsze niszczyciele min zamówione w?polskich stoczniach.

To dobrze, że Polska chce odgrywać rolę nie tylko dyżurnego rusofoba w?Europie Środkowej, lecz również stara się przejąć rolę regionalnego lidera w?sprawach bezpieczeństwa.