Rosnąca rejestracja polskich patentów pokazuje, że nasze firmy stają się coraz bardziej innowacyjne. I z takimi produktami zaczynają być coraz bardziej rozpoznawalne na świecie.
Dobra kondycja gospodarki niemieckiej i brytyjskiej, wychodząca z kryzysu Hiszpania – to wszystko rosnące szanse na wzrost zagranicznej sprzedaży naszych przedsiębiorstw. Fabryki w Tychach i Gliwicach produkują rynkowe hity Opla i Fiata – m.in. dlatego szybko rośnie eksport polskiej motoryzacji, a jego tempo prawie trzykrotnie przekracza wzrost PKB.
Umocnienie dolara wobec złotego może ułatwić eksporterom ekspansję na rynki pozaeuropejskie, do krajów, w których waluta jest związana z dolarem. Wcale nie znaczy, że są one łatwiejsze do zdobycia niż europejskie, gdzie obecność polskich produktów jest już ugruntowana. Większa może być tylko opłacalność. Maleją jednocześnie koszty eksportu, bo transport dzięki tańszej ropie nie jest już tak drogi, jak choćby przed rokiem.
Widać także po misjach handlowych organizowanych przez regionalne izby gospodarcze, że polskie firmy coraz częściej stawiają na bezpośrednie kontakty. Te misje są coraz lepiej przygotowane, nie muszą być liczne, nie muszą w nich uczestniczyć przedstawiciele władz, aby były skuteczne. I nie jest zaskoczeniem, że jeżdżą m.in. do Rosji, a mimo embarga i przestrzegania przepisów wcale nie wracają z pustymi rękami.
Popyt, jakim mogą się cieszyć polskie towary, było widać po niedawnych spotkaniach w Tokio naszych przedsiębiorców z ich japońskimi odpowiednikami, od branży spożywczej po przemysł maszynowy i produkcję urządzeń do ochrony środowiska. Niby wszyscy już wszystko mają. Ale na dobre produkty zawsze jest miejsce.