Adidas zmienia się więc w Adidosa, Burberry w Blueberry a Chrisdien Deny używa logo Diora CD. jest również Fuma, Cnoverse, czy Hike. Są też baterie SQONY, a największy podziw dla tych, którzy nazwy wymyślają budzi Johnnie Worker Red Labial whiskey. No jeszcze może być Clio Coddle, ze słynnym krokodylkiem wykręconym trochę inaczej, niż na produktach Lacoste. Jakość jest taka sama, jak w przypadku podróbek słynnych marek, a sprzedaż „adidosów" i reszty ograniczona jest to chińskiego rynku.Więc żadnego przestępstwa tutaj nie ma. Tylko ceny nieco wyższe, niż u konkurencji produkującej towar, którego marka nie kojarzy się z niczym. Przy tym właściciele marek zapewniają, że każda z nich jest starą nazwą chińską, a sama marka liczy sobie setki lat.
Po co producenci to robią ? Bo Chińczycy pokochali zagraniczne marki. A proszeni o wymienienie jakiejś chińskiej w najlepszym przypadku mówią: Haier. Ale potem zaraz Zara, H&M, Chanel. Bo widać je na reklamach wielkich domów towarowych. Nie miał takiego szczęścia producent obuwia sportowego Li Ning, który zainwestował w marketing w USA miliony dolarów.
Wymyślanie z angielska brzmiących marek (np Chocoolate — sieć odzieżowa z Hongkongu) wyraźnie pomaga chińskim producentów podczas obecnego ochłodzenia na rynku. Wyniki sprzedaży detalicznej nie są złe. Według danych Narodowego Biura Statystyki wielkość sprzedaży od stycznia do listopada 2014 sięgnęła równowartości 3,8 bln dolarów, a premier Li Kekiang, zdając sobie sprawę jak wielkie znaczenie dla zrównoważonego wzrostu gospodarczego na popyt wewnętrzny powiedział agencji Sinhua: — Niech ludzie wreszcie konsumują, mają odwagę to robić i niech chcą to robić.
Tyle, że chińscy producenci wcześniej popełnili kardynalny błąd wprowadzając na rynek produkty bardzo niskiej jakości pod chińskimi nazwami. Potem jakość się poprawiła, ale z aktualną modą niewiele miały one wspólnego. To był początek przekonania, znanego zresztą także przez lata w Polsce, że zagraniczne jest zdecydowanie lepsze. Chociaż nie zawsze tak było.
No więc zaczęło, jak to w Chinach - na wielką skalę dopasowywanie nazw aby brzmiały jak najbardziej po angielsku, jeszcze lepiej, żeby przypominały znane marki zachodnie. I tak np Wanko, Hotwind, czy Orgee z powodzeniem sprzedają odzież.