Krajowa Federacja Sprzedawców detalicznych (National Retail Federation – NRF) oszacowała, że w ubiegłym roku sektor stracił z tego powodu astronomiczną sumę 44 miliardów dolarów.

Po raz pierwszy też od 24 lat pospolite kradzieże i przestępczość zorganizowana spowodowały proporcjonalnie większe straty (38 proc.) od pracowników wynoszących towary ze swoich sklepów (34,5 proc.) – wynika z najnowszych badań sfinansowanych przez NRF. Resztę uzupełniły kradzieże dokonywane metodami administracyjnymi (16,5 proc.) oraz oszustwa dostawców (6.8 proc.). Niezaklasyfikowane do żadnej z tych kategorii straty oszacowano proporcjonalnie na 6,1 proc.

Statystycznie każdy przypadek kradzieży przynosił sprzedawcom 318 dolarów straty. Przodowały duże domy towarowe (482 dolary), a na drugim końcu listy znajdowały się sklepy spożywcze (97 dolarów). Mimo tak wysokich strat aż 63 proc. sprzedawców detalicznych uważa, że straty związane z kradzieżami bądź spadają, bądź pozostają na nie zmienionym poziomie w porównaniu z minionymi latami. Największą popularnością wśród złodziei cieszą się towary, które można szybko i łatwo odsprzedać – od nożyków do golenia i produktów kosmetycznych po elektronikę.

- Złodzieje poszukują relatywnie niewielkich ale drogich towarów. Trzeba jednak pamiętać, że w końcowym efekcie koszty kradzieży przenoszone są na zwykłego konsumenta – komentuje wyniki badań Bob Moraca wiceprezes NRF ds. zapobiegania stratom. Z badania przeprowadzonego wśród ponad 100 dyrektorów działów zwalczania kradzieży wynika, że straty spowodowane przez przestępców stanowiły w ubiegłym roku 1,38 proc. wszystkich obrotów handlu detalicznego, które w ubiegłym roku wyniosły 3,19 biliona dolarów.