Będzie rekordowa emisja długu. Kto go kupi?

W tym roku na rynek trafi nawet do 275 mld zł dodatkowych obligacji – tyle potrzeba na walkę z recesją. Większość z tej emisji może przejąć NBP, resztę banki krajowe, dla zagranicy to raczej mało interesująca oferta – uważają ekonomiści.

Aktualizacja: 20.04.2020 04:21 Publikacja: 19.04.2020 21:00

Będzie rekordowa emisja długu. Kto go kupi?

Foto: Adobe Stock

Przed wybuchem pandemii Skarb Państwa oszacował potrzeby pożyczkowe brutto (głównie na spłatę starych długów) na ok. 140 mld zł. Teraz już wiadomo, że tarcze pomocowe dla gospodarki i ubytki w budżecie spowodowane recesją wymuszą znacznie większą emisję nowych obligacji. Jak szacuje Rafał Banecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, sam Skarb Państwa będzie potrzebował dodatkowych 185 mld zł, a do tego Polski Fundusz Rozwoju (w ramach tzw. tarczy finansowej) ma pozyskać ok. 95 mld zł.

W sumie w tym roku na rynek może trafić nawet ponad 410 mld zł różnego rodzaju papierów wartościowych, z czego 275 mld zł wcześniej nieplanowanych. To absolutnie rekordowa kwota, znacznie wyższa niż podczas ostatniego kryzysu finansowego (gdy skala emisji brutto wynosiła 200–220 mld zł).

Czytaj także: Czas na społeczne obligacje skarbowe

Pytanie, czy znajdą się nabywcy na taką masę długu bez stawiania dodatkowych warunków, tj. bez żądania bardzo wysokich odsetek? Teoretycznie mogłoby to być trudne, tym bardziej że wszystkie kraje planują pożyczać duże pieniądze w związku z ratowaniem gospodarek. Zdaniem ekonomistów możliwe jest jednak uplasowanie tak dużych emisji bez płacenie przez Polskę zbyt dużego frycowego, w czym pomoże realizowany już przez Narodowy Bank Polski program QE (czyli skupu obligacji z rynku wtórnego).

– Jeszcze 10–15 lat temu Polska zapłaciłaby za to wysoką cenę, dziś jednak możemy być w innej sytuacji – zauważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Ta wysoka cena to ucieczka inwestorów zagranicznych, wzrost rentowności obligacji i kosztów pożyczania pieniędzy, gwałtowna przecena złotego czy ataki spekulacyjne na naszą walutę, co mieliśmy okazję obserwować choćby po ogłoszeniu tzw. dziury Bauca w 2001 r. Obecnie jednak jesteśmy krajem znaczniej bardziej wiarygodnym, z przyzwoitymi ratingami, jesteśmy w UE, zadłużenie w relacji do PKB spadło w ostatnich latach, a przyczyna kryzysu jest globalna, a nie lokalna.

– Jesteśmy też krajem, w którym bank centralny, NBP, zadeklarował skup obligacji na rynku wtórnym na takim poziomie, który ustabilizuje sytuację – zauważa Jakub Borowski. – Zakładamy, że NBP skupi ok. 180 mld zł długu – analizuje Rafał Benecki. – A resztę przejmą banki komercyjne, które choćby w efekcie obniżenia rezerw obowiązkowych uzyskały ok. 40 mld zł płynności – dodaje. A inwestorzy zagraniczni? Zdaniem ekonomistów zagranica nie będzie dużym nabywcą nowych emisji, przynajmniej dopóty, dopóki nie wzrośnie – z ich punktu widzenia – premia za ryzyko.

NBP już obecnie dokonuje agresywnych zakupów, na dotychczasowych przetargach odkupił papiery za ok. 50 mld zł. Taka polityka w połączeniu z ostatnimi obniżkami stóp procentowych niesie zagrożenie, że złoty stanie się przysłowiowym chłopcem do bicia, czyli zagrozi stabilności złotego.

Dlatego bardzo ważne jest pytanie, kiedy NBP zakończy swoje QE, a także jak to wpłynie na sytuację finansów publicznych. – Wszystkie dotychczas przedstawione tarcze osłonowe obciążają finanse państwa na 6,5 proc. PKB, co oznacza największą skalę pomocy bezpośrednio z budżetu (bez instrumentów płynnościowych) wśród krajów UE, porównywalną do USA (6,9 proc. PKB) – podkreśla Benecki. Jeśli zaś wpływ recesji na dochody państwa będzie większy, to deficyt może wzrosnąć do 11 proc. PKB.

Z kolei zdaniem Borowskiego deficyt już w tym roku sięgnie 8 proc. PKB, czyli 150–160 mld zł. – To będzie rekord, ale sytuacja jest absolutnie wyjątkowa. Nie zwalnia to rządu z obowiązku szybkiego przygotowania tzw. planu finansowego, w którym pokaże, do jakiego poziomu wzrośnie deficyt, jak to wpłynie na ścieżkę długu w kolejnych latach, itp. To kluczowe z punktu widzenia komunikacji z rynkiem i jego reakcji na eksplozję długu – podkreśla Borowski.

Przed wybuchem pandemii Skarb Państwa oszacował potrzeby pożyczkowe brutto (głównie na spłatę starych długów) na ok. 140 mld zł. Teraz już wiadomo, że tarcze pomocowe dla gospodarki i ubytki w budżecie spowodowane recesją wymuszą znacznie większą emisję nowych obligacji. Jak szacuje Rafał Banecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, sam Skarb Państwa będzie potrzebował dodatkowych 185 mld zł, a do tego Polski Fundusz Rozwoju (w ramach tzw. tarczy finansowej) ma pozyskać ok. 95 mld zł.

Pozostało 87% artykułu
Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić
Gospodarka
Amerykański kredyt 20 mld dol. dla Ukrainy spłaci Putin
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gospodarka
Polacy mają dość klimatycznych radykałów