Ukraińskie firmy walczą o przetrwanie. Kto zarabia, kto traci

Miesiąc po ataku Rosji ukraińskie firmy walczą o przetrwanie wojennej zawieruchy. Dziś batalia toczy się o przeżycie, ale przedsiębiorcy z Ukrainy mają już plany na czas po wojnie.

Publikacja: 24.03.2022 21:00

Centrum Lwowa: we wszystkich kantorach złoty jest wymieniany jako trzecia waluta, zaraz po euro i do

Centrum Lwowa: we wszystkich kantorach złoty jest wymieniany jako trzecia waluta, zaraz po euro i dolarze. Rosyjskimi rublami już wcale się nie handluje

Foto: Paweł Rochowicz

Pierwsze dni wiosny są we Lwowie ciepłe i słoneczne, a alarmów bombowych szczęśliwie nie ma. Ulice w centrum miasta są pełne młodych, zadbanych kobiet, coraz śmielej nakładających sukienki i buty na szpilkach. Gdzie ta wojna? Gdzie ten szacowany przez ekonomistów spadek ukraińskiego PKB o 30 proc.?

Czytaj więcej

Rosja niszczy składy prowiantu na Ukrainie. Zełenski ostrzega przed głodem

Ktoś zarabia, ktoś traci

– Pozory mylą. Wiele firm szyjących te sukienki, a także salonów kosmetycznych, fryzjerskich czy spa musiało zaprzestać działalności, bo nie ma popytu na ich towary i usługi – mówi Natalia Karpienczuk-Konopacka, prezes Żeńskiej Izby Gospodarczej Ukrainy. Dodaje, że jej firmy członkowskie, często właśnie z tych branż, mają problem z kadrą. – Bo to kobiety. Wyjechały za granicę z dziećmi, często do Polski – wyjaśnia.

Oczywiście jest też wiele firm w sytuacji o wiele gorszej. Ci, którzy prowadzili biznes w rejonach Ukrainy, gdzie trwają walki z rosyjską armią, często stracili cały firmowy majątek. Niektórym udało się przenieść do Lwowa i innych miast zachodniej Ukrainy.

Są też firmy, które pracują pełną parą. To np. piekarnie, których właściciele zamiast powołania do wojska dostali nakaz kontynuacji działalności, by wyżywić kraj. Zarabiają producenci stali, z której robi się zapory przeciwczołgowe (sporo ich na ulicach Lwowa). Po wielkich korkach w pierwszych dniach wojny, drogi ukraińskie ostatnio odzyskały przejezdność, co oznacza że zarabiają też transportowcy.

Jak mówi Wołodymyr Korud, wiceprezes Lwowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, wojna przyniosła też pozytywne efekty na rynku zatrudnienia. – Z Polski i innych krajów wróciło wielu specjalistów, doświadczonych w pracy np. w przemyśle czy budownictwie. Nie wszyscy zostali wcieleni do armii, są w rezerwie i mogą pracować. Są teraz bardzo cennymi pracownikami – zauważa Korud. Władze Lwowa starają się, jak mogą, by zapewnić warunki uchodźcom ze wschodniej Ukrainy. Trafiło ich do miasta wedle oficjalnych danych około 200 tys., ale prawdopodobnie jest ich więcej. Andrij Sadowy, mer Lwowa, zapowiedział we czwartek, że już dał zlecenia firmom z Turcji, Wielkiej Brytanii i Ukrainy na szybką budowę tymczasowych domków dla uchodźców. – Przecież nie można ciągle mieszkać w dużych salach w szkołach i halach sportowych – mówi Sadowy. Jego zdaniem boom budowlany potrwa we Lwowie także po wojnie, bo wielu ludzi, wystraszonych rosyjskim sąsiedztwem, będzie chciało osiedlić się tu na stałe.

Co będzie po wojnie

O przegranej wojnie ukraińscy przedsiębiorcy nie myślą. Ale też trzeźwo patrzą na scenariusze jej zakończenia. – Jeśli wojna zakończy się kruchym rozejmem, wciąż będzie ryzyko ponownej rosyjskiej agresji. A to oznacza niepewność prowadzenia biznesu, nie będzie mowy o większych inwestycjach – mówi Mychajło Chmil z Rady Lwowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Jeśli pokój będzie trwały, to na Ukrainie zacznie się odbudowa, finansowana zapewne przez UE, a może i z rosyjskich reparacji wojennych. – Przydałoby się wykorzystać miliardy dolarów zamrożonych rezerw Banku Rosji – mówi Dmytro Aftanas, współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Uważa, że odbudowa to szansa dla polskich firm: – Będziemy potrzebowali firm budowlanych, transportowych i producentów żywności. Z czasem odrodzi się biznes turystyczny – wylicza. I dodaje: polsko-ukraińskie relacje gospodarcze po wojnie się zacieśnią.

Ukraińscy przedsiębiorcy, władze i prawnicy są zgodni, że po wojnie Ukraina musi wiele zmienić, by dostosować otoczenie biznesu do standardów europejskich i ukrócić szarą strefę. Bo nie ma co ukrywać: przed wojną prowadzenie biznesu było uciążliwe i nieraz wymagało płacenia łapówek urzędnikom, by móc utrzymać firmę. Gdyby dziś poprosić lwowskiego taksówkarza o paragon za przejazd, szeroko otworzyłby oczy ze zdumienia.

Mer Lwowa Andrij Sadowy powiedział na czwartkowej konferencji prasowej, że po wojnie trzeba nie tylko odbudować kraj, ale i przebudować prawo. Maksym Sysojew, prawnik z ukraińskiego oddziału kancelarii Dentons, ma kilka propozycji. Jedna z nich rozwija myśl Sadowego o odpowiedzialności karnej: – Nowe przepisy powinny maksymalnie zredukować korupcję – mówi Sysojew. Jego zdaniem warto też zapewnić, by pieniądze na odbudowę kraju trafiały rzeczywiście na naprawę infrastruktury drogowej czy odbudowę energetyki i gazociągów, a nie do przypadkowych kieszeni. – Poza tym warto utrzymać w czasie wojny i kilka miesięcy po niej uproszczony system opodatkowania – mówi prawnik, nawiązując do wprowadzonej przed kilkunastoma dniami opcji 2-proc. podatku przychodowego zamiast CIT i VAT.

Firmy opuszczają wschodnią Ukrainę

Zapleczem produkcyjnym Ukrainy stanie się teraz jej zachodnia część – uważa Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej

Wojna zmusiła ukraińskie firmy do przenoszenia działalności do zachodniej części kraju. Jak dużą skalę ma to zjawisko?

40 firm już się przeniosło, z czego 19 zaczęło działać w nowym miejscu. Kolejnych 300 firm do takich przenosin się przygotowuje, a w Ministerstwie Rozwoju Gospodarczego leży blisko 800 wniosków o zgodę. Część przedsiębiorstw myśli o relokacji dalej, m.in. do Polski. Otrzymaliśmy już w tej sprawie pierwsze pytania, utworzyliśmy także specjalny zespół – Centrum Relokacji Biznesu – by sprawnie pomagać w przenoszeniu działalności. Wysunęliśmy propozycje zmiany w przepisach, które mogłyby sprzyjać takiemu transferowi.

Czy ta relokacja blisko naszej granicy może stworzyć perspektywy do poszerzenia współpracy ukraińskich firm z polskimi?

Na pewno tak. Do tej pory w zachodniej Ukrainie działały głównie małe i średnie firmy. Teraz pojawią się tam bardziej znaczące przedsiębiorstwa, które już rozglądają się za partnerami z Polski i możliwościami eksportu. Zwłaszcza że sytuacja jest mocno skomplikowana. Do tej pory 70 proc. ukraińskiego eksportu szło drogą morską. Dziś blokada ukraińskich portów wskazuje na konieczność zmian.

Co dzieje się z polskimi firmami w Ukrainie? Wycofują się z tego rynku, czekają?

W większości przypadków przedsiębiorstwa w zachodniej i centralnej części Ukrainy ograniczyły działalność i ściągnęły polskich pracowników do kraju. Firmy handlowe, sieciowe, np. działające w sektorze finansów, jak PZU Ukraina czy Kredo Bank, pomagają w zaopiekowaniu rodzin ukraińskich pracowników w Polsce. Natomiast pracownikom ukraińskim, którzy tam zostali, wciąż wypłacają wynagrodzenia, aby ich nie tracić i mieć warunki do powrotu na rynek.

Pierwsze dni wiosny są we Lwowie ciepłe i słoneczne, a alarmów bombowych szczęśliwie nie ma. Ulice w centrum miasta są pełne młodych, zadbanych kobiet, coraz śmielej nakładających sukienki i buty na szpilkach. Gdzie ta wojna? Gdzie ten szacowany przez ekonomistów spadek ukraińskiego PKB o 30 proc.?

Ktoś zarabia, ktoś traci

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje