Jakiekolwiek przerwanie tych łańcuchów dostaw jest wielkim zagrożeniem dla Europy.
— Ukraina jest nie tylko największym producentem kukurydzy w Europie, ale i bardzo liczącym się eksporterem tego ziarna, oraz innych zbóż. W przypadku kukurydzy jest największym producentem nie tylko w Europie, ale i na świecie. Jeśli dojdzie do konfliktu na dużą skalę, w tym blokady dostaw, skutki będą odczuwalne wszędzie.
Nie mówiąc już o tym, że w konflikt zaangażowana jest przecież Rosja, która z kolei jest największym światowym producentem zbóż. Więc takie zaostrzenie konfliktu, które doprowadziłoby do blokady dostaw dla rynków byłoby po prostu katastrofą i prowadziłoby do nieuchronnego gwałtownego wzrostu cen. Zresztą obawy przed takim rozwojem sytuacji widzimy już na rynkach w tej chwili, a atmosfera zrobiła się bardzo nerwowa. Nie będę ukrywał, że jest to w tej chwili duży problem dla wszystkich — mówi „Rzeczpospolitej” Claudio Bongiovanni, prezes Europejskiej Giełdy Towarowej. Nie ukrywa również, że w wyniku tych zawirowań pojawi się kolejna presja inflacyjna. —Musimy być przygotowani na droższą żywność — dodaje.
— I to nie ma znaczenia, że w tej chwili jeszcze mamy daleko do żniw. Musimy się przygotować na dużo wyższe ceny żywności. A jeśli konflikt się przeciągnie, to może wręcz zabraknąć chleba i to nie tylko w Europie, ale także na Bliskim Wschodzie. A wszędzie będzie drożej — wtóruje Dawn Tiura, prezes firmy analitycznej Sourcing Industry Group. I wskazuje na to, że ucierpieć mogą także dostawy do Chin, ponieważ to Ukraina właśnie w 2021 roku wyprzedziła w dostawach kukurydzy Stany Zjednoczone.
Zresztą ceny zbóż i kukurydzy już wcześniej zaczęły szybko rosnąć, w miarę jak sytuacja na Ukrainie robiła się coraz bardziej niepewna. Od początku tego roku notowania pszenicy na giełdzie w Chicago wzrosły o 12 proc., a kukurydzy o 14 proc. — Ten wzrost cen może jeszcze przyspieszyć, kiedy okaże się, że ukraińskie tereny rolne zostaną zaanektowane przez rosyjskich ostrzega Said Per Hong, z firmy konsultingowej Kearney.