Dlatego premier Mariano Rajoy obiecuje od przyszłego roku niższe podatki, więcej pieniędzy dla regionów i dalszy bezrobocia, które nadal przekracza 20 procent. W szczycie kryzysu sięgnęło 27 proc. W grudniu 2015 w Hiszpanii zaplanowano wybory parlamentarne.
- Hiszpanów czeka taki sam los, jak Greków - ostrzega były grecki minister finansów, Janis Warufakis, który uważa, że jedynym wyjściem jest głosowanie na Podemos (Możemy, Potrafimy) i Ciudadanos (Obywatele) - siostrzane partie greckiej Syrizy. Przywódca Podemos, Pablo Iglesias tak samo, jak jego grecki kolega Aleksis Cirpras jest skrajnie lewicowym politykiem ludowego buntu, a jego partia już rządzi w Barcelonie.
Premier Hiszpanii, Mariano Rajoy dwoi się i troi, aby przed grudniowym głosowaniem odzyskać zaufanie Hiszpanów. Majowe wybory do władz regionalnych już pokazały, że wprawdzie rządząca partia Ludowa ma większość, ale Hiszpanie chcą widzieć już konkretne korzyści z lat kryzysowych wyrzeczeń.
Mają do tego prawo, bo gospodarka w tym roku ma urosnąć o 3 procent i Hiszpania stanie się liderem strefy euro. - Nie ma wątpliwości nadszedł wreszcie wyraźny wzrost gospodarczy - przekonuje Luis de Guindos, minister finansów. Jeżeli dodamy do tego praktycznie nieistniejącą inflację, wzrost popytu wewnętrznego i rosnący eksport, korzystający ze słabości euro, podstawy do optymizmu rzeczywiście są.
Tyle, że gospodarka hiszpańska jedzie na dopalaczach. Spadły ceny energii, a kraj uzyskał dostęp do taniego finansowania z Europejskiego Banku Centralnego branża turystyczna korzysta z sytuacji w Egipcie i Tunezji . Nie wiadomo również jak długo euro będzie tak słabe. Zdaniem ekonomistów tempo wzrostu PKB osiągnęło już swoje maksimum, a polityczna niepewność, zwłaszcza w okresie przedwyborczym i obawy o rosnące wpływy Podemos mogą spowodować pogorszenie nastrojów w biznesie i nawet prognozowane 3,1 proc. wzrostu PKB w tym roku okaże się nie do osiągnięcia.