Trzy osoby znające protekcjonistyczną propozycję Waszyngtonu, zgodną z celem D. Trumpa zmniejszenia deficytu handlowego w Meksykiem i powstrzymania przenoszenia miejsc pracy, stwierdziły, że Amerykanie domagają się podwyższenia łącznego wsadu Ameryki Płn. w samochodach.
Propozycje złożono w Waszyngtonie podczas czwartek z siedmiu zaplanowanych rund negocjacji o zmianie warunków traktatu. Cześć Meksykanów uznała je za absurdalne, ale wiceminister gospodarki, Juan Carlos Baker starał się robić dobrą minę do złej gry odnosząc się do stanu negocjacji na półmetku: — Niewątpliwie są pewne trudne propozycje — stwierdził w ambasadzie Meksyku w Waszyngtonie. Powiedział, że Meksyk rozważy wszystkie, choć „jest dla nas jasne, że pewne sprawy, pewne propozycje są sprzeczne z celami naszego kraju".
Pokerowa zagrywka Waszyngtonu pojawiała się po postulacie, by NAFTA zawierał także tzw. klauzulę zachodu słońca, oznaczającą, że każda nowa umowa będzie wygasać po 5 latach, czemu Kanada i Meksyk stanowczo sprzeciwiają się.
Wprawdzie osoby informowane o rozmowach określają ich atmosferę jako kwaśną, ale politycy z Meksyku i Kanady mówią, że nie ma na razie mowy o odejściu od stołu rozmów.
Fiasko NAFTA oznaczałoby poważne zamieszanie w całym regionie, zakłócając mocno zintegrowane łańcuch dostaw i eksport rolny ponownie wysokimi cłami. Wymiana handlowa tych 3 krajów wzrosła ponad czterokrotnie od 1992 r. do 1,2 bln dolarów rocznie.