Problem z płynnością na warszawskiej giełdzie znowu przybiera na sile. Już kwiecień pod względem aktywności inwestorów rozczarował. Maj jest na razie jeszcze słabszy.
Początek roku nie zwiastował jednak kłopotów. I kwartał pod względem aktywności inwestorów na GPW był całkiem udany. Średnie dzienne obroty w tym okresie wyniosły 825 mln zł, co też było jednak głównie zasługą dobrego stycznia. Niestety, im dalej w las, tym sytuacja wygląda coraz bardziej niepokojąco. W kwietniu średnie obroty na głównym rynku wyniosły 686 mln zł. O ile można było to jeszcze tłumaczyć niekorzystnym kalendarzem (święta pod koniec miesiąca i zbliżająca się majówka), o tyle już bieżący miesiąc pokazuje, że kwietniowy wynik raczej nie był wypadkiem przy pracy.
W maju średnie dzienne obroty na GPW (bez środowej sesji) wynoszą niecałe 669 mln zł. Na tę chwilę to najsłabszy wynik od trzech lat. Jest to o tyle zaskakujące, że w ostatnim czasie na rynku pojawiła się też większa zmienność, która przynajmniej w teorii powinna skłonić inwestorów do większej aktywności. Brokerzy jednak wskazują, że problemy z płynnością mają głębsze korzenie i składa się na nie kilka czynników.
– Inwestorzy zagraniczni odpowiadają za ponad połowę obrotu na GPW, a ich zainteresowanie polskimi spółkami po dobrym styczniu zamarło. Ryzyko polityczne, zbliżające się wybory, obok odwrotu inwestorów od rynków wschodzących i braku napływów do funduszy ETF, przyczyniły się do spadku obrotów. Dodatkowo lokalne instytucje zdają się być w lekkim letargu. W TFI nie ma napływów, sytuacja części funduszy absolutnej stopy zwrotu nie została jeszcze wyjaśniona, PTE zdają się żyć reformą emerytalną, a ważnym projektem dla wielu instytucji jest administracja związana z wprowadzaniem PPK. Poza tym brakuje płynnych spółek z dużym potencjałem – wylicza Kamil Stolarski, szef działu analiz Santander BM.
Grzegorz Skowroński, dyrektor polskiego oddziału Wood & Company, wskazuje, że obroty nie mogą rosnąć bez kapitału. – Od przeszło 15 miesięcy widzimy systematyczne odpływy środków z krajowych TFI. Niewątpliwie oprócz powodów koniunkturalnych jest to wynikiem kryzysu zaufania do rynku kapitałowego, na co nie ma prostego lekarstwa. W krótkim terminie, naszym zdaniem, od początku marca nad rynkiem ciążą majowe zmiany w indeksach MSCI, które powstrzymują inwestorów od większej aktywności – mówi Skowroński.